W Tropei pojawiliśmy się po 20 października i przywitało nas piękne lato: słońce i 25 stopni. Właściwie w ogóle nie zdziwiło nas ani to, że plaża jest zapełniona przez prawdziwe tłumy, ani nawet to, że niektórzy zdecydowali się na kąpiel w morzu. Jeśli do tego dodamy, że tutejsza starówka jest naprawdę urokliwa, jakby upleciona z wąziutkich uliczek, w których układzie nie ma ani cienia logiki i porządku, a ceny są naprawdę przyjemne uzyskamy odpowiedź dlaczego to miejsce stanowi turystyczny hit Kalabrii.
Kalabria – gdzie to jest i jak się tu dostać?
Kalabria to jeden z mniej znanych regionów Włoch, który leży niemal… na końcu świata. No, może nie na końcu świata, ale na końcu włoskiego buta na pewno. Obejmuje obszar, który moglibyśmy nazwać „palcami” i „podbiciem”. A więc już naprawdę głęboko na południu. Nie dziwi więc, że lato trwa tutaj nawet jesienią, z czego skwapliwie korzystają ci, którzy na hasło „październik” lub „listopad” reagują wręcz alergicznie. Najłatwiej tu dotrzeć samolotem – tanie linie lądują na lotnisku w mieście Lamezia Terme oddalonym o 60 km. Później można albo zdać się na komunikację lokalną, albo wypożyczyć samochód, albo w hotelu wykupić usługę transferu z lotniska.
Trudne dobrego początki
Kalabria jest też najbiedniejszym regionem Włoch, co widać gołym okiem. Kiedyś napiszemy o tym więcej, teraz wystarczy tylko nadmienić, że jeśli ktoś spodziewa się tu poziomu życia znanego z Toskanii czy Umbrii może być zaskoczony, że to wciąż Włochy. A jednak! To jak najbardziej Włochy, tylko o zupełnie innym obliczu.
Tropea składa się z dwóch części – zabytkowej starówki leżącej na skale oraz rozlewających się poniżej dzielnic mieszkalnych i hotelowych. W jej układzie próżno jednak szukać jakiegoś schematu czy porządku. Panuje tu taki bałagan i chaos, że nawet GPS traci orientację. Przynajmniej nasz kilkakrotnie stracił i do hotelu właściwie chyba ani razu nie dotarliśmy tą samą trasą. Za to raz zafundował nam wyjazd drogą szeroką na niewiele ponad jedno auto, z zakosami na 180 stopni pnącymi się pod górę pod kątem 25% (tak, te 25% to nie pomyłka!). My naturalnie podróżujemy samochodem najbardziej właściwym dla tego typu miejsc, czyli… długim niemiecki combi. I był to jeden z tych momentów, w których na naszych plecach pojawiła się cieniutka stróżka potu. Tym bardziej, że miejscowi i tak uważają, że jest to nienajgorsze miejsce do wyprzedzania jakichś powolnych zawalidróg na obcych rejestracjach.
Relaks z przerwą na relaks
Po oswojeniu różnych niewygód jakie początkowo może zaserwować Kalabria i sama Tropea, przychodzi czas na niczym nie zmącony odpoczynek. Plaże są piaszczysto-żwirkowe, urozmaicone rozmaitymi formami skalnymi dodającymi im niewątpliwego uroku. Iście wakacyjny wypoczynek jest tu możliwy właściwie od marca do października/listopada, co daje jakieś siedem, osiem miesięcy letniej aury. Jak to we Włoszech bywa, w sezonie trzeba wykupić miejscówkę w postaci parasolki i dwóch leżaków (po sezonie jest ich mniej i nie ma problemu z rozłożeniem koca). Jest tu jednak o niebo taniej niż w innych regionach kraju – tutaj 7 EUR za cały dzień, a dla porównania w Lido di Jesolo pod Wenecją 12 EUR. Przy plaży działają bary serwujące oprócz napoi także proste jedzenie (panini, pizza, sałatki itd.), które można zjeść przy stoliku lub zabrać ze sobą na plażę. A po posiłku dalej oddawać się zasłużonemu wypoczynkowi… Można go sobie jeszcze umilić masażem – taką niecodzienną usługę na kocu lub leżaku oferuje kilkanaście Azjatek przechadzających się tam i z powrotem ze swoim mobilnym „gabinetem”.
Widokówki z Tropei
Kto się zmęczy nic nie robieniem może się wybrać na spacer po starówce. Start jest dość trudny – z poziomu morza czeka dość ostre podejście pod górę (schodami) ponieważ zabudowa starej Tropei ulokowała się na wyrastającym wprost z morza wysokim klifie. Widok na morze jest oszałamiający, ale na szczęście ktoś pomyślał i zrobił tarasy, na których można stać w nieskończoność i gapić się w spokoju w przestrzeń. O ile oczywiście w tak gwarnym kurorcie jak Tropea można znaleźć chwilę spokoju. Bo a to jakaś grupka turystów się przekrzykuje, a to ktoś woła na dzieci, a to jakiś człowiek przebrany za pirata z papugą na ramieniu poleca się do zdjęcia… i tak dalej, i tak dalej.
Niemniej jednak to stąd pochodzą najbardziej ikoniczne pocztówki z Kalabrii. Naprzeciw klifu ze starym miastem, wprost z morza wyrasta druga malownicza skała. Okazała się w sam raz by postawić na niej kościół Santa Maria dell’Isola. Powstał w czasach normańskich, ale później był przebudowywany, po raz ostatni na początku XX wieku. Warto wejść na tę skałę, a nawet na dach kościoła (wstęp 2 EUR) by stamtąd podziwiać widok na miasto.
Spacerem po starym mieście
Na tę plątaninę ulic nie warto mieć żadnego planu. I tak się na niewiele zda. Po prostu trzeba się zapuścić w wąskie i ciasne zaułki. Punktem orientacyjnym jest główny placyk, a właściwie mocno wydłużona ulica Via Roma. Przy wszystkich uliczkach przechodniów kuszą knajpki z miejscowym jedzeniem i kawiarnie z aromatyczną kawą i pysznym lodowym deserem tartufo. Sklepiki z pamiątkami zachęcają natomiast do kupna „prodotti tipici di Calabria”, wśród których na uwagę zasługuje przede wszystkim pasta z papryki peperoncino i konfitura z czerwonej cebuli. Oba te warzywa są chlubą Kalabrii, a ich uprawa podstawą tutejszego rolnictwa.
Zabytków tu niewiele. Warto jednak odnaleźć, jakby nieco schowaną na uboczu, katedrę Maria Santissima di Romania. Została zbudowana w XII w. przez Normanów na miejscu wcześniejszej budowli bizantyjskiej. W XVII w. uległ delikatnej przebudowie i ubarokowieniu. Wewnątrz znajduje się kilka interesujących rzeźb i płaskorzeźb z okresu od XV do XVIII w. Najcenniejszym elementem wyposażenia jest jednak obraz Matki Bożej, którego autorstwo jest przypisywane jednemu z uczniów Giotta. Obraz słynie z cudów – podobno w przeszłości bronił Tropeę przed trzęsieniami ziemi, zarazami czy wojnami.
Niektórzy porównują Tropeę do miast na wybrzeżu Amalfi albo nawet Cingue Terre. Choć wydaje nam się to zdecydowaną przesadą, to jednak miasto ma wystarczająco uroku by poleniuchować tu kilka dni lub uczynić z niego bazę wypadową do poznania innych miejsc w Kalabrii.
Kalabria i Bazylikata – nasz przewodnik
Jeśli czujecie się przekonani do wizyty w niesamowitej Tropei to polecamy Wam nasz przewodnik po dwóch regionach południowych Włoch wydany przez Wydawnictwo Bezdroża:
Więcej w dziale Nasze Książki.
Tekst: Beata Pomykalska
Fotografie: Paweł Pomykalski
Może Cię zainteresuje jeszcze:
Tropea jest boska. Piękne widoki genialna kuchnia. Cudowna starówka ze stromym klifem a i okoliczne wioski cudowne. Poza tym Kalabria tonidealna baza na wypad na Sycylię….
Tropea jest faktycznie bardzo klimatyczna i niesamowicie położona, a cała Kalabria wciąż mocno nie odkryta 😉