Trochę mamy problem z tym jak pisać o Tykocinie, miasteczku na Podlasiu leżącym niecałe 30 km na zachód od Białegostoku. Z jednej strony wydaje nam się, że dzięki filmowej trylogii Jacka Bromskiego „U Pana Boga…”, każdy tę część Polski zna doskonale i w ogóle nie trzeba jej przybliżać, ale z drugiej strony nie mamy pewności, czy jest to aż tak popularny kierunek wyjazdów.
Niezależnie od tego jak jest faktycznie, to Tykocin koniecznie trzeba zobaczyć – miasteczko ma pierwszorzędne atrakcje, nietuzinkowe zabytki jak unikatowy barokowy kościół czy synagoga oraz jedyny w swoim rodzaju klimat. Dużo jak na miejscowość, która ma zaledwie dwa kilometry długości i 600 metrów szerokości.
Miasteczko chyba żyje trochę wspomnieniami swej pięknej przeszłości i dawnego znaczenia, a dziś panuje tu raczej spokojna, być może nawet melancholijna atmosfera. Jakby na coś czekano… a może to tylko złudzenie? Może tak po prostu wygląda to upragnione ostatnio przez wszystkich życie w trybie „slow”? Jedno jest pewne zwiedzanie Tykocina to idealny pomysł na niespieszne popołudnie na Podlasiu. Nas, przyjezdnych z drugiego krańca Polski, zdumiewa swoją oryginalnością i odmiennością. I dziką przyrodą – nieopodal rozpościerają się dwa Parki Narodowe: Narwiański i Biebrzański oraz Puszcza Knyszyńska.
Przez okolicę powoli i spokojnie snuje się rzeka Narew, nad rozlewiskami której często ścielą się romantyczne mgły. Nad rzeką przerzucony jest charakterystyczny stalowy most, z którego majaczy już bryła chyba jednej z najsłynniejszych podlaskich świątyń.
A jeśli planujesz odwiedzić Podlasie na dłużej, to zapraszamy do kolejnego artykułu, w którym pokazujemy co warto zobaczyć w tym regionie – kliknij tutaj.
Tykocin – miasto w centrum wydarzeń
Leżąc na granicy dawnej ziemi mazowieckiej i Litwy, a także przy szlaku łączącym Warszawę z Wilnem, Tykocin odgrywał rolę znacznie większą niż można by się spodziewać. Zaczęło się od króla Zygmunta Augusta, który po śmierci Barbary Radziwiłłówny zapragnął wynieść się z tłocznego Krakowa i osiąść w bardziej sielskim miejscu. Jego wybór padł na samo serce ówczesnej Korony, czyli Tykocin. Monarcha zajechał tu ze swoim dworem, skarbcem (w którym zdeponowane były słynne arrasy) oraz arsenałem i ulokował się w nieodległej twierdzy.
Okolica stała się tętniącym życiem ośrodkiem władzy, a pewnie też i zabawy wyższych sfer. Blisko wiek po śmierci króla, w 1661 roku właścicielem Tykocina i okolicznych dóbr został mianowany Stefan Czarniecki w dowód wdzięczności za jego zasługi dla kraju. A że udało mu się zgromadzić dość pokaźny majątek, toteż bardzo dobrze powydawał swoje córki za mąż – dzięki jednemu z takich mariaży kolejnymi właścicielami stali się Braniccy, którzy z czasem nadali miastu barokową szatę. Jakby tego było mało to właśnie w Tykocinie w 1705 roku ustanowiono Order Orła Białego, najstarsze i najważniejsze polskie odznaczenie państwowe.
Duży Rynek
Dosłownie po kilku sekundach od wspomnianego mostu na Narwi jesteśmy już na rynku. A ten zdumiewa rozmachem i kształtem zbliżonym do prostokąta. Został wytyczony z iście ułańską fantazją i nie bez kozery nazywany bywa Dużym Rynkiem, bo takiej wielkości głównego placu nie powstydziłyby się znacznie większe miasta. Próżno tu jednak szukać mieszczańskich wielopiętrowych kamienic, a kolejne pierzeje wypełniają parterowe drewniane domki z pobielonymi ścianami i wysokimi czerwonymi lub rudymi dachami w proporcjach których można znaleźć nawiązania do wiejskich chałup lub szlacheckich dworków. Są przy tym niezwykle schludne i malownicze.
Pomnik Stefana Czarnieckiego
Na środku, na wysokim cokole, dumnie pręży się Stefan Czarniecki – posąg powstał najprawdopodobniej w 1763 roku i jest podobno drugim najstarszym świeckim pomnikiem w Polsce po warszawskiej Kolumnie Zygmunta. Ufundował go Jan Klemens Branicki, prawnuk hetmana. Sądząc po rozmiarach nie szczędził grosza by uczcić słynnego przodka – Czarniecki ma tu dwa metry, ubrany jest w efektowny, rozwiany płaszcz, ma groźną minę, a w dłoni dzierży buławę.
Kościół Trójcy Przenajświętszej
Główną dominantą jest stojący przy niemal całej wschodniej ścianie kościół Trójcy Przenajświętszej. Został ufundowany przez Jana Klemensa Branickiego w latach 40. XVIII wieku. Jest to przepiękna późnobarokowa świątynia, która rozpościera swoje ramiona zapraszając wiernych do środka. I to rozpościera dosłownie – budowla ma ma dosyć nietypową i jedyną w polskiej architekturze fasadę, gdzie dzwonnice wystawiono daleko poza obrys bryły i połączono je z fasadą owymi ramionami w postaci trzech arkad każde.
To unikatowe rozwiązanie to być może bardzo dalekie echo najważniejszego kościoła chrześcijaństwa, czyli rzymskiej bazyliki Świętego Piotra i słynnej kolumnady Berniniego, która zdaje się obejmować zgromadzonych wiernych. Wydaje się jednak, że inspiracja prawdopodobnie była znacznie bliższa i zaczerpnięta z licznych polskich magnackich pałaców np. nieodległego pałacu Branickich w Białymstoku, gdzie centralną część z bocznymi oficynami łączą też arkadowe ramiona.
Kościół pierwotnie należał do zakonu misjonarzy. Dziś pamiątką po ich obecności w mieście jest budynek klasztorny stojący za kościołem.
Alumnat
W międzyczasie, w pierwszej połowie XVII wieku, w Tykocinie założono alumnat czyli przytułek oraz szpital dla weteranów wojskowych pochodzenia szlacheckiego i katolickiego – dziś jest jedynym w Polsce i jednym z nielicznych w Europie zachowanych obiektów tego typu. Co więcej jest też bodaj największym świeckim budynkiem w Tykocinie. Dziś działa w nim hotel i restauracja – zobacz tutaj.
Ulica Piłsudskiego
Z rynku kierujemy się do zupełnie innego świata – do dawnego żydowskiego sztetla. Idziemy przyjemną brukowaną ulicą Piłsudskiego, która jest głównym szlakiem spacerowym turystów odwiedzających miasteczko. Przy niej także dominuje ładna drewniana zabudowa. Dalej na zachód jest potok będący, zgodnie ze zwyczajem, umowną granicą między miastem chrześcijańskim i żydowskim.
Miasto żydowskie
Na placu wokół synagogi zabudowa nieco gęstnieje, pojawia się nawet ciąg piętrowych kamienic i oczywiście wszystkie mają jasne bielone ściany i pokryte są charakterystyczną rudą dachówką, co dodaje miasteczku efektu spójności i malowniczości. Chyba niewiele się tu zmieniło od stuleci i gdybyśmy się trochę wysilili pewnie moglibyśmy sobie wyobrazić przechadzających się w okolicy synagogi Żydów. Ich historia w Tykocinie również jest intrygująca. Pojawili się w mieście już na początku XVI wieku na zaproszenie wójta, by ożywić miejscowy handel. Do zagospodarowania dostali ziemię, z której później powstała dzielnica Kaczorowo.
Po dwóch stuleciach Żydzi właściwie stanowili większość mieszkańców miasteczka – w XVIII wieku najprawdopodobniej około 70% ludności. Oznaczało to, że tutejszy kahał był drugi co do wielkości po krakowskim, a Tykocin był ważnym ośrodkiem życia religijnego i intelektualnego Żydów.
Wielka Synagoga
Tykocińska bożnica naszym zdaniem zalicza się do najpiękniejszych w Polsce, choć pozornie jest dość skromna. Powstała na miejscu starszej drewnianej synagogi, w połowie XVII wieku, co czyni ją jedną z najstarszych zachowanych w naszym kraju.
Jak łatwo się domyślić budynek nie miał łatwo w XX wieku. W 1941 roku został zdewastowany przez nazistów, a następnie zamieniony przez nich w magazyn. Taką też funkcję pełnił po wojnie powoli popadając w ruinę, aż w końcu w 1965 roku wybuchł pożar dopełniający dzieła zniszczenia. Bezpowrotnie utracona została biblioteka i archiwa. Zmiany nastąpiły dopiero w latach 70., kiedy przeprowadzono gruntowny remont synagogi, a następnie urządzono w niej Muzeum Kultury Żydowskiej.
Wnętrze synagogi
Nie mogliśmy więc odmówić sobie jej zwiedzenia. Tym bardziej, że w stronach z których pochodzimy, nim doszło do Zagłady, to zdarzyła się „noc kryształowa” w listopadzie 1938 r., podczas której niemieccy naziści niemal całkowicie zmietli z powierzchni ziemi materialne dziedzictwo Żydów.
Dlatego z prawdziwym zachwytem obejrzeliśmy główną salę modlitewną o wysokości aż 9 m. wypełnioną prawdziwymi skarbami. W jej centralnym punkcie stoi przepiękna kamienna bima, czyli miejsce w formie baldachimu ustawionego nad stołem przeznaczonym do wykładania i czytania Tory. Nie mniejsze wrażenie sprawia znajdujący się przy ścianie wschodniej bogato zdobiony Aron ha-kodesz, szafa do przechowywania Tory.
Wśród rozmaitych judaiców uwagę przykuwają przede wszystkim zabytkowe zwoje świętej Księgi nakryte koroną, tałesy, świeczniki, mezuzy być może pościągane z domów tykocińskich Żydów i wiele innych. Wręcz niewiarygodne wydają nam się też polichromie zachowane na ścianach w dość dużych fragmentach.
Mała Synagoga – Dom Talmudyczny
Obok Wielkiej Synagogi stoi jeszcze Mała, powstała w drugiej poł. XVIII w., w której mieściła się sala modlitewna, a także dom talmudyczny i szkoła. Jest to dość skromny barokowy budynek, w którym również znajduje się muzeum. Urządzono w nim m.in. salonik szlachecki z przełomu XIX i XX wieku, w którym zawisły obrazy miejscowego artysty Zygmunta Bujnowskiego. Obejrzeć tu też można wystawę opowiadającą o życiu i pracy urodzonego nieopodal w 1845 roku Zygmunta Glogera, polskiego badacza-historyka-etnografa-regionalisty. W budynku działa też restauracja, w której można zjeść proste ale smaczne i treściwe dania kuchni żydowskiej.
Miasteczko które jest z pewnością perłą Podlasia, urzekło nas przede wszystkim tym, że można poczuć w nim klimat dawnej Rzeczpospolitej. Aż żal, że tak niewiele jest takich miejscowości, w których czuć atmosferę dawnych szlacheckich prywatnych miast.
Tekst: Beata Pomykalska
Fotografie: Paweł Pomykalski
Może Cię zainteresuje jeszcze:
Kliknij tutaj i poczytaj o Szydłowcu.
Kliknij tutaj i poczytaj o Chełmsku Śląskim.
Kliknij tutaj i poczytaj o Śmiłowie.