Na hasło „niemieckie zamki i pałace” najczęściej w pierwszym momencie przychodzą na myśl te bawarskie, bajkowe, stworzone w XIX wieku przez króla Ludwika II. Tymczasem Niemcy naszpikowane są przepięknymi rezydencjami, często o niezwykłym położeniu i ciekawej historii. Dziś będzie o pałacu na wodzie Moritzburg z polskim wątkiem w dziejach.
Kusił nas ten Moritzbrug bardzo długo. Tyle już razy odwiedziliśmy Drezno, a do leżącego zaledwie 17 km na północ pałacu, jakoś nie mogliśmy dotrzeć. Zawsze staramy się by na dłuższej trasie wybrać takie miejsce na nocleg, w którym jest coś ciekawego do obejrzenia. W przypadku podróży na zachód lub południowy-zachód Europy jest to zazwyczaj jakaś atrakcja w Niemczech. Nie inaczej było ostatnim razem, gdy wracaliśmy z Belgii. Znaleźliśmy uroczy pensjonat pod Miśnią, nad samym brzegiem Łaby i z przytupem zakończyliśmy podróż.
Pod pałac dotarliśmy wcześnie rano następnego dnia. To nie było już lato, ale też jeszcze nie jesień. Okolica spowita była lekką mgiełką, która powoli zaczynała się podnosić. O tym, że Moritzburg zaczyna się budzić do życia świadczyły wyjeżdżające na główną drogę dorożki, którymi można zwiedzać okolicę. Pałac pojawił się nagle i z miejsca nas zadziwił: swoją bryłą, położeniem, intensywną barwą.
Wzrost znaczenia monarchy
Zbudował go w latach 40. XVI wieku książę Saksonii Maurycy (Moritz) Wettyn zwany też Saskim jako swój pałacyk myśliwski. Wtedy jeszcze utrzymany był w stylu renesansowym i prezentował się znacznie skromniej. Istotne zmiany przyszły dopiero w XVIII wieku wraz z rządami Augusta II Mocnego, który zasiadał także na tronie polskim. I to dwukrotnie – od 1697 do 1706, następnie abdykował na rzecz Stanisława Leszczyńskiego (inna imponująca budowla związania z tym polskim królem), a później od 1709 do 1733 roku. Moritzburg zyskał wtedy naprawdę efektowną oprawę. Ale czego można się spodziewać po inwestorze, który w tym samym czasie zlecił budowę najosobliwszego w Europie barokowego pałacu czyli Zwiengera w Dreźnie jako swojej głównej siedziby?
Narzędzie miłosnych podbojów
Rezydencja w Europie nadal miała służyć celom rekreacyjnym – wystawnym przyjęciom i polowaniom. A królewskie biesiady były naprawdę solidne i dały podstawę do mówienia, że „za króla Sasa, jedz, pij i popuszczaj pasa”. Tutaj też oddawał się rozlicznym romansom, które obrosły legendą. Sam Norman Davies w „Bożym Igrzysku” napisał, że „jego romanse były jednym z zadziwiających ewenementów epoki, stanowiąc w tej samej mierze dowód tolerancyjnych i kosmopolitycznych gustów, co fenomenalnej wręcz witalności”. A sił witalnych miał co niemiara ponieważ przypisuje mu się – w co aż trudno uwierzyć – około trzystu dzieci z kobietami z całej Europy. Jednak o ile w amorach król był niezmordowany, o tyle z polityką już tak dobrze sobie nie radził, co znów niezawodny Davies odpowiedno skwitował pisząc, że „w odróżnieniu od plemników Augusta Mocnego – jego polityczne przedsięwzięcia rzadko osiągały zamierzony cel”.
Barokowe cudo ze snów
Wracając jednak do Moritzburga – miał on być nie tylko świątynią uciech, ale podobno wręcz „Świątynią Diany”, czyli mitologicznej opiekunki łowiectwa, a król marzył nawet o ściągnięciu tu egzotycznych zwierząt, m. in. lwów i gepardów, które miały przechadzać się po specjalnych wybiegach. Cokolwiek by nie mówić o tych planach i samym Auguście Mocnym, to jego pieniądze plus zaangażowanie wybitnego architekta Matthäusa Daniela Pöppelmanna i znakomitych budowniczych spowodowało powstanie bardzo spójnej i zharmonizowanej budowli.
Pałac faktycznie jest obiektem na wodzie z prawdziwego zdarzenia – zbudowano go na sztucznej wysepce pośrodku jeziora. Nie dość, że sam jest piękny, to jeszcze wrażenie podbija jego wyjątkowe odbicie w gładkiej i spokojnej tafli wody.
Budowla utrzymana jest w stylu późnego baroku i rokoko. Przyglądając się jej w wielu miejscach można dostrzec monogramy AR, które oznaczają po prostu Augustus Rex (August Król). Monarcha rzeczywiście z lubością podkreślał swoją pozycję – w Saksonii był on elektorem, ale nie był królem i dopiero polska korona dała mu ten zaszczytny i poważany w Europie tytuł.
W tym samym czasie, już na lądzie, wytyczono także rozległy park, ale wszystkich planów niestety nie udało się zrealizować z powodu śmierci króla.
Zwiedzanie bez zdjęć
Zamek jest udostępniony do zwiedzania. W środku – jak na „porcelanowe zagłębie” przystało – można obejrzeć m.in. kolekcję miśnieńskiej porcelany, którą August II namiętnie kolekcjonował. A ponieważ drugą wielką pasją monarchy były polowania, toteż na wystawionych eksponatach zauważyć można dekoracje z motywami myśliwskimi. Kolekcja kilka lat temu przeszła gruntowną renowację, podobnie jak kilka wnętrz, które oddają ducha epoki i zamiłowania głównego lokatora pałacu.
Duże wrażenie sprawiają także skórzane tapety, czyli kurdybany, a także słynna sala piór. Wszędzie zaś są poroża; dziesiątki, a może nawet setki, poroży i innych trofeów myśliwskich. Tak więc jest to raczej wnętrze dla osób o mocnych nerwach. Obowiązują też prośby o niefotografowanie, szczególnie cennych eksponatów, więc je uszanowaliśmy.
Nocleg w zachwycającym otoczeniu
Na wysepce, tuż nad brzegiem, znajduje się kilka małych domków, które dziś są udostępniane jako obiekty noclegowe (ceny porównywalne z noclegami w pałacach w Polsce). Można je wynajmować od końca kwietnia do końca października. Wstęp na teren pałacu jest bezpłatny, natomiast by zwiedzić wnętrza należy zakupić bilet w cenie 8 EUR (normalny) lub 6 EUR (ulgowy)
Więcej informacji praktycznych na stronie Pałacu (pl), oraz na stronie organizacji turystyczne Landu Saksonia (pl).
Warszawa – Drezno
Przy pałacu zauważyliśmy także dość nietypowy słup milowy stojący na trasie poczty drezdeńsko-warszawskiej. W ramach usprawnienia systemu komunikacyjnego pomiędzy Polską a Saksonią zmierzono wszystkie trasy i ustawiono na nich tabele odległości. W 1738 roku wydany został nawet przewodnik dla podróżujących z Drezna do Warszawy.
Tekst: Beata Pomykalska
Fotografie: Paweł Pomykalski