Genua to miasto niezwykłe. Zupełnie niewłoskie, pełne kontrastów, czasem trudne do polubienia. To nie jest łatwa miłość. Aby pokazała swoje ukryte piękno, trzeba do niej podejść z uczuciem i zrozumieniem. Śmiejemy się, że my – pochodzący z Górnego Śląska – mamy szczególny dar do „trudnych” miejsc. A z drugiej strony idealne dla miłośników nieoczywistego piękna. Atrakcje jakie ma w zanadrzu wystarczą by spędzić tu udany weekend. Jest też niezłym punktem startu do zwiedzenia całej Ligurii, malutkiego, choć uroczego regionu Włoch.
Nietypowe początki
Z Ranierim, chłopakiem u którego wynajmowaliśmy pokój, umówiliśmy się na Piazza de Ferrari, głównym i niezwykle ruchliwym placu miasta. Plan był prosty – miał wsiąść do naszego samochodu i zaprowadzić nas na zarezerwowane miejsce parkingowe. Zaufaliśmy temu pomysłowi w 100%, ale zbliżając się do centrum Genui zaczęliśmy sobie zdawać sprawę, że to przecież najbardziej ruchliwa część miasta. Włoskiego miasta! Jak my się rozpoznamy? Gdzie my w ogóle staniemy, żeby go zgarnąć?
Stał niemal na środku kilkupasmowej ulicy wpadającej na plac i radośnie wymachiwał. Chyba nie powinniśmy się tam zatrzymywać, ale na jego wyraźny znak po prostu to zrobiliśmy, ignorując zupełnie innych kierowców. Za chwilę zaś nawracaliśmy w tym miejscu, lekceważąc przepisy drogowe. I zdrowy rozsądek przy okazji też. Ranieri siedząc na tylnym siedzeniu, niczym jakiś duce, komenderował jedynie: „szybciej!”, „szybciej!”, „w lewo”, „prosto,” „co tak wolno?!?”, „w prawo”, „szybciej”!
Bladzi ze strachu dotarliśmy w końcu do wyznaczonego miejsca. Rani miał wystawić swoje auto, a my wstawić swoje. Tylko, że nie uwzględnił różnicy w długości obu pojazdów. Nie mieliśmy najmniejszych szans by się zmieścić. Jedynym wyjściem było … wyeliminowanie kilku parkujących skuterów. Tak, to bardzo proste! Jeśli tylko pyrkawka nie ma włączonego alarmu wystarczą dwie osoby by ją przenieść! W tak uwolnioną przestrzeń upakowaliśmy nasze combi, obstawiliśmy je z powrotem skuterkami i … zdaliśmy sobie sprawę, że to dopiero początek naszych przygód w Genui!
Pierwsze wrażenia
Wiele można Genui wytknąć. To w końcu miasto portowe, które w latach 80. XX wieku przeżyło poważną zapaść gospodarczą. Miejscami jest trochę brudno, wala się trochę śmieci, ściany pobazgrane graffiti, niektóre ulice mają klimat dzielnicy „czerwonych latarń”. Za to atmosfera nie do podrobienia. I choć dziś miasto sprawia wrażenie nieco zaniedbanego, to wciąż czuć tu ducha dawnej Republiki Genui, która od XIV w., po zwycięstwach nad Pizą i Wenecją przeżywała czas wspaniałego rozkwitu i odgrywała znaczącą rolę na Morzu Śródziemnym. Dziś nadal jest to jeden z najważniejszych portów Włoch, a także jeden z głównych węzłów obsługi wielkich statków hotelowych pływających z turystami po całej Europie.
Genua jest strasznie ciasna. Nigdy wcześniej nie widzieliśmy tak „upchanego” miasta. Wszystko przez to, że niemal wprost z morza wyrastają góry. Oczywiście nie byle jakie – przez Ligurię, której jest stolicą, biegnie pasmo Alp i Apeninów. To skutecznie utrudnia podróżowanie nie-po-autostradzie. A spróbujecie się wybrać samochodem nieco dalej od centrum Genui, do którejś z położonych na wzniesieniach dzielnic, gdzie różnice wysokości osiągają nawet 300 metrów! Widoki bajeczne, ale co przeżyjecie za kółkiem to Wasze! Wyobraźcie sobie, że działa nawet coś takiego jak „winda” miejska a także kolejki linowe wożące mieszkańców z niżej do wyżej położonych osiedli. Dlatego z powodu ograniczonej ilości miejsca, miasto rozrosło się wzdłuż wybrzeża, przez co jest bardzo wydłużone, a jego długość to około 30 kilometrów. Wydaje się to tym bardziej imponujące, że mieszka tu blisko 600 tysięcy osób.
Plątanina nie do ogarnięcia
W skutek tej ciasnoty ulice genueńskiej starówki zwane tutaj caruggi, są niesamowicie wąskie – czasem tylko na szerokość rozpostartych ramion – a kamienice bardzo wysokie, co powoduje, że jest na nich po prostu ciemno. Dlatego też na niektórych z nich latarnie świecą się przez cały dzień! Do tego stanowią dość trudną do ogarnięcia plątaninę, w rozpracowaniu której nawet plan i mapa bywają bezradne. Gdzieniegdzie, ni z tego z ni owego, pojawia się jakiś urokliwy placyk, najczęściej z kościołem. Oczywiście placyk jest mikrorozmiarów, a kościół wydaje się być niemal wepchnięty na siłę.
Centralny punkt
W ogólny brak miejsca wkomponowano monumentalne budynki, czego doskonałym przykładem jest przepiękna romańsko-renesansowa katedra św. Wawrzyńca gdzie imponująca dwuwieżowa fasada z trzema potężnymi portalami wychodzi na niewielki Piazza San Lorenzo, który właściwie jest sercem starego miasta. Sam ten placyk to ledwie 30 na 40 m. zdominowany przez bryłę świątyni wydaje się być jeszcze mniejszy, ale biorąc pod uwagę fakt jak ciasno zabudowana jest starówka to wykrojenie „aż” takiego placu i tak było nie lada wyczynem.
Pałac Dożów Genui
Podobną sytuację mamy przy sąsiednim Piazza Giacomo Matteotti, przy którym stoi największy z genueńskich pałaców, czyli Pałac Dożów Genui (od I połowy XIV wieku także to miasto miało swojego dożę). Jest to monumentalny gmach z dwiema oficynami bocznymi, obejmującymi część placu. Dziś organizuje się tu ważne wydarzenia artystyczne. Obiekt powstał w XIII stuleciu, później przeszedł przebudowę w XVI i kolejną pod koniec XVIII po wyniszczającym pożarze. Na początku lat 90. XX wieku ponownie przeszedł gruntowną restaurację i dziś świeci dawnym blaskiem z czasów świetności republiki.
Kościół Jezusa i św. św. Ambrożego i Andrzeja
Na prawo od tego pałacu stoi kościół Jezusa i św. św. Ambrożego i Andrzeja. Wcześniej w tym miejscu stała średniowieczna świątynia, ale po przybyciu do miasta jezuitów postanowili zbudować swój nowy, barokowy obiekt.
Kontrast
Kontrastem dla tej ciasnej zabudowy jest wspomniany już Piazza de Ferrari, który przylega do starówki i oddziela ją od bardziej nowoczesnej części miasta. W porównaniu z plątaniną uliczek na starówce jest przestronny i daje chwilę oddechu. Odchodzą od niego szerokie arterie z zabudową głównie z XIX i XX wieku, choć nie brakuje też kilku starszych zabytków. Sam plac otaczają przede wszystkim biurowce, przez co pełni rolę genueńskiego city. Główną jego ozdobą jest stojąca pośrodku ogromna fontanna oraz półokrągły monumentalny Pałac Nowej Giełdy z początku XX wieku. Przy drugiej, nieco mniejszej części placu stoi opera Teatro Carlo Felico z monumentalnym sześciokolumnowym portalem.
Odchodzi stąd jedna z arterii dumnego genueńskiego śródmieścia, czyli prosta jak strzała Via XX Settembre, przy której pyszni się zabudowa z przełomu XIX i XX wieku nawiązująca nieco formą do słynnych genueńskich pałaców. W zachodniej części jest podcieniona. Przy całej tej bombastycznej architekturze nas najbardziej zadziwił most… Jak już wspominaliśmy Genua jest strasznie ciasna i położona w górzystym terenie. Dlatego Ponte Monumentale, choć trudno to sobie wyobrazić, jest fragmentem poprzecznej ulicy przerzuconej nad Via XX Settembre,która biegnie w połowie wysokości budynków. Most powstał pod koniec XIX wieku i ma kształt łuku triumfalnego.
Wizyta u Kolumba
Najsłynniejszą postacią związaną z Genuą jest bez wątpienia Krzysztof Kolumb. Genueńczycy z jednej strony się nim bardzo chwalą, z drugiej chyba nie do końca wykorzystują jego potencjał. I tak południową część starego miasta otaczają całkiem dobrze zachowane średniowieczne mury obronne. Powstały one w połowie XII wieku głównie – tak jak w przypadku innych miast północnych Włoch – z obawy przed możliwym atakiem Fryderyka Barbarossy. Najważniejszym wciąż istniejącym elementem tego systemu jest okazała dwuwieżowa brama Porta Soprana. Tuż za nią, patrząc od strony starego miasta, stoi niewielki, dwukondygnacyjny budynek przypominający raczej jakąś ruinę – jest to podobno oryginalny dom Krzysztofa Kolumba. Niestety pewną informacją jest tylko to, że na parterze mieścił się warsztat ojca żeglarza, natomiast czy on sam tu mieszkał pozostaje niewiadomą. Dziś o tym, że jest to zabytkowy budynek przypomina tylko powiewająca flaga.
Krużganki bez klasztoru
Obok widać niecodzienną konstrukcję w postaci stojącej samotnie kolumnady z krużganków rozebranego w 1904 roku dwunastowiecznego klasztoru św. Andrzeja. Został on zdesakralizowany w okresie napoleońskim, później pełnił funkcję więzienia, a w latach 20. XX wieku częściowo na jego miejscu wytyczono rozległy i bardzo ruchliwy Piazza Dante, na którym wyróżniają się dwa wysokie budynki – ten wyższy to drapacz chmur z lat 30. XX wieku, utrzymany w stylu tzw. faszystowskiego racjonalizmu.
Jest to pierwszy z tekstów o Genui i traktuje tylko o starym mieście. Po więcej informacji zapraszamy do kolejnej części.
A bardziej dociekliwym polecamy nasz przewodnik „Genua i Liguria” wydany przez Bezdroża.
Więcej w dziale Nasze Książki.
Tekst: Beata Pomykalska
Fotografie: Paweł Pomykalski