Zapraszamy do pierwszego tekstu o Atenach:
Mieszanka grecko-turecka
Tuż obok greckiej agory, ukształtowała się późniejsza rzymska oddana do użytku około 10 roku p.n.e., w czasach panowania cesarza Augusta. Dziś niewiele z niej zostało poza okazałymi pozostałościami po Bibliotece Hadriana, zgodnie z nazwą założonej przez tego właśnie cesarza. Na skraju rzymskiej agory stoi zaś meczet Fethiye, najstarsza muzułmańska świątynia w mieście. Tyle tylko, że nie bardzo świątynię przypomina i od wielu lat jest kością niezgody z miejscowymi muzułmanami. Co prawda rząd grecki dogadał się z tureckim, który w zamian na remont meczetu zobowiązał się do odnowy cerkwi prawosławnej w Stambule, ale póki co niewiele z tego wyszło.
Monastiraki i Plaka
Trochę więcej szczęścia miał meczet Tsisdarakisa stojący tuż przy najgwarniejszym ateńskim placu Monastiraki, bowiem urządzono w nim oddział Muzeum Greckiej Sztuki Ludowej. Sam plac to serce Aten bijące niemal przez całą dobę, na którym tłoczno jest od świtu do nocy. Jakby tego było mało to w niedziele odbywa się tu pchli targ, a więc jest jeszcze ciaśniej i głośniej.
Powoli zagłębiamy się w dzielnicę handlową. Przypomina wielki turecki bazar, na którym handluje się dosłownie wszystkim. Ceny są wygórowane, ale w dobrym tonie jest się targować. Nawet najbardziej oporni w tej materii osiągają zwykle sukces. Pomiędzy straganami i sklepikami można przysiąść na obiad lub kolejną kawę – podaje się ją w typowy dla Turcji sposób, a więc gotuje wolno na małym ogniu, doprowadzając do przynajmniej trzykrotnego wrzenia. Ponieważ jednak Grecy z uporem godnym lepszej sprawy negują wszelkie wpływy tureckie, to swój klasyczny napój nazywają „kawą po grecku”. Nie dziwi również, że w większości knajpek niemal każda potrawa jest robiona „na sposób grecki”. Ignorując te grecko-tureckie spory gastronomiczne (i nie tylko te) zanurzamy się w dzielnicy Plaka, pełnej wąskich, gwarnych uliczek z przytulnymi tawernami, aby znów oddać się prawdziwej rozpuście kulinarnej.
Bizantyjski świat
Spacerując po ateńskiej starówce, co rusz można się natknąć na niewielką cerkiewkę z czasów przynależności Grecji do Bizanjcum. Zwykle stoi na malutkim placyku, często poniżej jego pierwotnego poziomu. Większość z nich powstała pomiędzy IX a XI wiekiem. Choć Ateny pozostawały intelektualnym centrum greckiego prawosławia, trudno się oprzeć dojmującej refleksji jak krętą i wyboistą drogę pokonała Europa przez te mniej więcej 15 stuleci, od chwili zbudowania Akropolu do chwili postawienia tych maleńkich świątynek. Grecką sztukę sakralną najlepiej obejrzeć w Muzeum Bizantyjskim, w którym zgromadzono cenne zbiory z okresu od V do XIX wieku.
Świątynia Zeusa i Łuk Hadriana
Choć najsłynniejsza ateńska świątynia poświęcona jest Atenie, to jednak pod względem wielkości palmę pierwszeństwa ma budowla ofiarowana najwyższemu z greckich bogów. Świątynia Zeusa powstawała długo – jej budowa ruszyła w VI wieku p.n.e. i z przerwami trwała do II wieku n.e. Imponujący obiekt wspierał się na aż 108 kolumnach, z których do dziś zachowało się zaledwie 15. Szesnasta leży na ziemi powalona w 1858 r. przez wichurę. Aż trudno nam sobie wyobrazić jak musiała wyglądać w chwili ukończenia! Reszta materiału od czasów wczesnego średniowiecza służyła okolicznym mieszkańcom jako źródło budulca. Ot, typowa historia antycznych budowli. Obok warto jeszcze zwrócić uwagę na 18-metrowy Łuk Hadriana, zbudowany przez tego cesarza w latach 131-132.
Stadion Panathinaiko
Starożytne Ateny to nie tylko kult umysłu, ale także ciała. To właśnie tutaj narodziła się idea olimpijska, a była ona wcielana w życia na stadionie zbudowanym w IV wieku p.n.e. w naturalnym obniżeniu terenu między wzniesieniami Agra i Ardettos. Miał imponujące rozmiary – jego długość osiągała blisko 205 m, a szerokość 33 m. i mógł pomieścić 80 tysięcy widzów. Wraz z upadkiem antycznego świata popadł w zapomnienie.
Odkryto go dopiero w latach 70. XIX wieku, co okazało się wspaniałym zbiegiem okoliczności. Wkrótce francuski historyk i pedagog Pierre Coubertin miał wystąpić z propozycją wskrzeszenia igrzysk olimpijskich. Wielu przyklasnęło temu pomysłowi i w 1896 roku zaplanowano I Letnie Igrzyska Olimpijskie. Z tego powodu stadion został zrekonstruowany do kształtu, który możemy podziwiać do dziś. Popularna nazwa stadionu to Kalimarmaro, co oznacza „wykonany z dobrego marmuru”. Także XIX-wieczna rekonstrukcja została zrealizowana przy użyciu tego szlachetnego budulca białej barwy.
Wzgórze Lycabettus – najlepsza panorama na miasto
Stąd już niedaleko do najlepszego punktu widokowego na miasto – jest nim mocno wyrastające ponad zabudowę wzgórze Lycabettus (Likavitos, 277 m. n.p.m.). Aby się tam dostać dość mocno wspinamy się pod górę po schodach wiodących przez środek ładnej dzielnicy mieszkaniowej.
Jest początek marca, a tu wszędzie dojrzewają mandarynki i pomarańcze, na ulicznych straganach można kupić mnóstwo świeżych owoców i warzyw. Na sam szczyt wjeżdżamy już kolejką torową. Widok jest zniewalający. Niemal po horyzont ciągną się białe domy, gdzieniegdzie widać kopułkę cerkwi, a w oddali majaczy morze.
W drodze nad morze
Ateny to przecież nadmorskie miasto – jadąc zaledwie pół godziny tramwajem docieramy na wspaniałą piaszczystą plażę! Po drodze zaś przekonujemy się, że cała siła mieszkańców skierowana jest na walkę z upałem – poczynając od tego, że naprawdę wszystkie budynki są białe bądź jasnoszare, ich dachy płaskie, a daleko nad ulicę wyprowadzone tarasy zapewniają trochę cienia. Są one też jedynym miejscem, w którym w Atenach spotkać można nieco bujniejszą roślinność – ma ona szansę przetrwać tylko dzięki pieczołowitej pielęgnacji i podlewaniu.
Wszystkie okna mają okiennice, a tarasy markizy chroniące przed słońcem. Ściany zaś szpecą dziesiątki klimatyzatorów. Niestety wypuszczenie się poza ścisłe centrum pokazuje nieco smutniejszą prawdę o mieście przeżywającym poważny kryzys finansowy. Ogólnoświatowa zapaść gospodarki w 2008 oku., która nadeszła tuż po tym jak Grecy urządzili imponujące rozmachem Igrzyska Olimpijskie (2004 roku) skutkuje tu zamkniętymi sklepami i kawiarniami, na które przeznaczono partery kamienic, dość skromnie ubranymi ludźmi, choć to przecież stolica, czy w końcu dziesiątkami ulicznych sprzedawców, często bardzo leciwych, handlujących dosłownie wszystkim.
Omonia – plac okryty złą sławą
W końcu docieramy do cieszącego się niechlubną sławą placu Omonia, przez który o mały włos nie zrezygnowaliśmy z wyjazdu. Kilka dni wcześniej naoglądaliśmy się relacji z zamieszek z udziałem imigrantów. Niby kluczymy po okolicy, aby tylko jakoś go ominąć, ale nie sposób tego dokonać. W końcu wkraczamy. I co? I nic. Cisza, spokój. Żadnych agresywnych uchodźców, żadnych zamieszek. Po raz kolejny przekonujemy się jak przekaz medialny może „podkręcić” atmosferę. To ostatni raz kiedy dajemy się tak wkręcić.
Muzeum Archeologiczne
Zahaczamy jeszcze o stojące nieopodal genialne Muzeum Archeologiczne, które jest bodaj największą tego typu placówką, w jakiej kiedykolwiek byliśmy, a muzeów tematycznych zwiedziliśmy naprawdę sporo. Prześledzić można całą historię i kulturę starożytnej Grecji. Wszystkiego jest tak dużo, że po 3 godzinach po raz pierwszy w życiu poddajemy się. Na dział z wazami nie mamy już siły. Chyba po raz pierwszy przytrafia nam się taka sytuacja! Zostawiamy na następny raz, bo do Aten z pewnością wrócimy.
Przychodzi nam jednak do głowy, że mogliśmy przewidzieć, że tak właśnie będzie – jak potężne skarby musi gromadzić muzeum, skoro nawet na wielu nowszych stacjach metra można podziwiać wyeksponowane znaleziska archeologiczne. Stacje te właściwie stanowią namiastkę muzeum, darmowego w dodatku. Tymczasem tym, co w Muzeum robi na nas największe wrażenie to zabytki kultury cykladzkiej, jednej z najstarszych, rozwijającej się pomiędzy 2900 a 1100 rokiem p.n.e. na Archipelagu Cyklady leżącym na Morzu Egejskim.
Klimat tych wysepek (w sumie ok. 220) można poczuć … w sercu Aten! Tak, zupełnie niespodziewanie wieczorem odkrywamy kwartał Anafiotika na północno-wschodnim zboczu Akropolu. Wypełniają go maleńkie białe domy, właściwie chatki, wzdłuż bardzo wąskich uliczek. Niegdyś było ich mnóstwo, dziś ostało się zaledwie kilkadziesiąt. Zbudowali je na początku XX wieku przesiedleńcy z Cyklad, którzy na stałym lądzie poszukiwali lepszego bytu.
Plac Sindagma i słynna Zmiana Warty
Tuż przed wylotem zaliczamy jeszcze jeden „żelazny” punkt zwiedzania Aten. Mowa oczywiście o obśmianej zmianie warty przed Grobem Nieznanego Żołnierza na placu Sindagma. Odbywa się ona o każdej pełnej godzinie i być może faktycznie na pierwszy rzut oka wydaje się nieco zabawna, podobnie jak stroje żołnierzy, tzw. „ewzonów”, ale należy uszanować ten głęboko zakorzeniony w tradycji zwyczaj i jego przebieg. Poza tym Plac Sindagma, inaczej Plac Konstytucji, jest politycznym centrum miasta. Stoi tu Pałac Królewski oraz gmach parlamentu.
Choć w powszechnym odczuciu Ateny to tylko „kupa kamieni” potrzeba naprawdę dużo złej woli lub dużego braku wrażliwości by nie dostrzec piękna i bogactwa dziedzictwa tego miasta. Tym bardziej, że prawdę mówiąc jest ono trudne do ogarnięcia i może naprawdę przytłaczać. Wymaga dobrego przygotowania więc nie warto zasłaniać się ignorancją.
Garść informacji praktycznych
Do Aten lecieliśmy z lotniska Warszawa Modlin. To pozwoliło ograniczyć bagaż i koszt biletu lotniczego. Po przylocie w kasie na lotnisku kupiliśmy bilet na metro i bardzo wygodnym pociągiem dotarliśmy do centrum w około 30 minut, a jego cena to 10 euro (część trasy pokonuje na powierzchni jak zwykły skład; na ten kurs nie obowiązuje zwykły bilet komunikacji publicznej, należy kupić specjalny relacji „centrum-lotnisko”). Na miejscu kupiliśmy 3-dniowy bilet na komunikację miejską. Temperatury na miejscu wahały się od 15 do 20ºC więc odzież mieliśmy „wiosenną”. Z rezerwacją hotelu poczekaliśmy niemal do ostatniej chwili, dzięki czemu udało nam się „upolować” dużą zniżkę i cena była bardzo korzystna, w granicach 150 zł za dobę. Typowy street-food to wydatek rzędu kilku Euro, natomiast dobry obiad to 15-20 euro.
Polecamy nocleg: Hotel Phaedra (en)
Tekst: Beata Pomykalska
Fotografie: Paweł Pomykalski
Bardzo przydatny wpis. Na pewno przyda się na kolejne wyprawy 🙂 Pozdrawiamy!
Dziękujemy! Cieszymy się, że się podobało 🙂
Piekne zdjecia! Dziekujemy za czas poswiecony na ten wpis i garsc cennych rad 🙂
Bardzo się cieszymy, że artykuł był przydatny. 🙂