Oglądając zdjęcia Karłowic śmiało można pomyśleć, że to miasteczko gdzieś w Czechach, Słowenii, może na Węgrzech. Jakoś Serbia nie przychodzi od razu do głowy. W panoramie brakuje jakiegoś charakterystycznego elementu jak choćby klasyczna średniowieczna cerkiew. A jednak Karłowice (Sremski Karlovci) to jedno z najbardziej serbskich miast. I z pewnością jedno z najważniejszych w historii tego kraju, a zarazem doskonały przykład hartu ducha Serbów i walki o to, co dla nich ważne. Przy okazji, najlepiej nad kieliszkiem wybornego miejscowego bermetu, można tu też prześledzić jakie figle historia była uprzejma płatać w naszej części Europy.
Gdzie leżą Karłowice?
Karłowice leżą w Wojwodinie (12 km na południowy-wschód od jej stolicy czyli miasta Nowy Sad), wieloetnicznej, cieszącej się autonomią, północnej prowincji Serbii, która zarazem stanowi południowy kraniec Niziny Panońskiej. A jak Nizina Panońska to oczywiście teren płaski jak stół. Po prostu nieskończony bezkres. Tę harmonię znienacka przerywa masyw górski Fruška Gora, który ciągnie się na długości około 75 km i przeciętnej szerokości 12-15 km. Ze względu na to, że w najwyższym punkcie osiąga wysokość zaledwie 539 m, chyba lepiej o nim mówić „masywik”. Widokowo raczej nic ciekawego, ot po prostu niewysokie pagórki pokryte lasami. A jednak skrywają prawdziwy, niezwykle unikatowy skarb w postaci kompleksu 16 prawosławnych monasterów rozsianych po całym paśmie. Jest to trzecie po Świętej Górze Atos oraz Dolinie Królów (Raška) tak ważne dla Serbów i serbskiego prawosławia miejsce kultu religijnego. Ale o tym przy innej okazji. Tutaj skupmy się na „bramie” do Fruškiej Gory czyli Sremskich Karłowicach.
Dlaczego zatem Karłowice są „Sremskie”?
Odpowiedź jest bardzo prosta – przymiotnik „sremskie” nawiązuje do Sremu, jednego z trzech mikroregionów geograficzno-historycznych, na jakie podzielona jest Wojwodina. Ta niewielka kraina leży pomiędzy Dunajem (na północy i wschodzie), Sawą (na południu) i rzeką Bosut (na zachodzie), częściowo na terenie Serbii, a częściowo w Chorwacji (gminy Ilok i Vukovar).
Karłowice a sprawa polska
Choć pierwsza wzmianka o Karłowicach pochodzi z 1308 roku to tak naprawdę na kartach historii powszechnej pojawiły się pod koniec XVII wieku gdyż to właśnie tutaj od 16 XI 1698 roku do 26 II 1699 roku odbywały się rokowania pokojowe (znany z podręczników do historii „pokój karłowicki”!) pomiędzy Imperium Osmańskim a państwami Świętej Ligi (Austria, Polska, Wenecja), co było pokłosiem sukcesu Jana III Sobieskiego pod Wiedniem. W myśl układu dawne Węgry, a więc także Wojwodina, znalazły się w granicach monarchii Habsburgów, a do Rzeczpospolitej wróciło Podole z Kamieńcem. Co jednak dla Polaków najciekawsze to fakt, że od tego momentu nasz kraj nigdy więcej nie wojował już z Turkami. A dla samych Karłowic rok 1699 stał się przełomowy, bo od tej pory zostały ważnym ośrodkiem handlowym na wiodącym tędy głównym szlaku do Turcji.
Karłowice a sprawa serbska
Nim jednak doszło do tych ważnych rokowań, na Półwyspie Bałkańskim działy się bardzo istotne rzeczy. Zwycięstwo Sobieskiego pociągnęło za sobą następne „wiktorie” i w przeciągu kilku lat spod władzy tureckiej wyzwolono kolejne obszary Serbii. Wszędzie tam gdzie pojawiały się oddziały austriackie wybuchały antytureckie powstania, a Serbowie ochoczo przyłączali się do Austriaków. Tylko, że niestety szczęście chrześcijan długo nie trwało i Turcy szybko ruszyli z kontrofensywą – raz-dwa odbili Belgrad, po czym zaczęli się szykować do ponownego podboju północy. Nagła zmiana sytuacji spowodowała, że Serbowie zaczęli się obawiać tureckiego odwetu za swoje ostatnie poczynania. Cóż było robić? Nie pozostało im nic innego jak tylko uciekać.
W obawie przed zemstą ok. 40 tys. rodzin (według szacunków prawie 200 tys. osób) pod wodzą prawosławnego patriarchy Arsenije III Crnojevića ruszyło w tzw. Wielką Wędrówkę Serbów (Velika Seoba Srba) na północ. Na podstawie decyzji cesarza Leopolda II Habsburga osiedliły się one na opustoszałych w wyniku wojen terenach południowych Węgier, czyli dzisiejszej Wojwodinie. Karłowice, dotąd niewielka wioska, zaczęły nabierać coraz większego znaczenia. Tym bardziej, że w 1716 roku przeniesiono tu siedzibę prawosławnego metropolity, co jeszcze bardziej podniosło rangę miasta.
Choć trudno to sobie wyobrazić, to właśnie w ten sposób ośrodek „serbskości” został – niczym w biblijnej Arce Noego – przeniesiony daleko na północ. Był to ostatni przystanek na trasie Serbów, dalej już swojego ośrodka nie przenieśli. Choć przy okazji warto dodać, że w tej swojej wędrówce pewna grupa trochę się „zapędziła za daleko” i osiadła w prześlicznym Szentendre pod Budapesztem. Jeśli więc kogoś zdziwią serbskie akcenty w tym miasteczku, to tutaj ma wyjaśnienie tej sytuacji.
Niewiele później miała miejsce jeszcze jedna wielka migracja Serbów z południa . Nie jest to jedyny przykład, ale najbardziej malowniczy, trudu i mozołu z jakim Serbowie chronili swoją tożsamość i kulturę.
Karłowice = „serbskie Ateny”
Złoty okres Karłowic był również złotym czasem dla odrodzenia się świadomości narodowej Serbów i przypadł na czasy metropolity Pawła Nenadovicia. Odżyło szkolnictwo, rozpoczęła działalność drukarnia, wzniesiono nową cerkiew katedralną, działała bogato wyposażona biblioteka, w 1792 roku swoje podwoje otwarło karłowickie gimnazjum, a dwa lata później seminarium.
Karłowice dziś
Dziś, gdy metropolita od 1831 roku urzęduje w stołecznym Belgradzie, Karłowice to tylko niewielkie, choć pełne uroku, miasteczko, w którym żyje niespełna 10 tys. osób. Na co dzień jest tu trochę sennie, trochę prowincjonalnie, a trochę melancholijnie. Choć nikt tego nie powie głośno chyba czuć jakiś sentyment za dawną CK monarchią. Tym bardziej, że w architekturze mocno czuć jej ducha. Karłowice ożywają za to w weekendy, gdy zjeżdżają tu mieszkańcy Nowego Sadu, a czasem nawet Belgradu.
Co zobaczyć w Karłowicach?
Plac Branka Radičevića
Choć miasto przez wieki było ostoją prawosławnej kultury Serbów, dzięki przynależności do państwa Habsburgów, wygląda jak typowa miejscowość będąca pod wpływami tej potężnej monarchii. Centralnym punktem jest plac Branka Radičevića, jeden z najładniejszych w całej Serbii. Niedawno odnowiony, ze zwartą zabudową, kawiarniami i restauracjami stał się miejscem, w którym miło można spędzić czas.
Cerkiew katedralna św. Mikołaja
W jego wschodniej pierzei wznosi się główny zabytek miasta, a zarazem jedna z najważniejszych świątyń serbskich: cerkiew katedralna św. Mikołaja z połowy XVIII wieku. Później została przebudowana i utraciła nieco pierwotny barokowy wygląd na rzecz bardziej klasycyzującego. W panoramie wyróżnia się dwie wysokie wieże. Warto zajrzeć do środka i obejrzeć ikonostas z końca XVIII wieku, który dzięki pięknym ikonom uchodzi za szczytowe osiągnięcie barokowego malarstwa w tym regionie.
Pałac Patriarszy
Tuż obok cerkwi stoi monumentalny Pałac Patriarszy z końca XIX wieku. W czasach tureckich znajdował się w tym miejscu zajazd dla podróżnych, który po przeniesieniu metropolii z Kosowa adaptowano na siedzibę zwierzchników serbskiej cerkwi. Do 1930 roku w pałacu rezydował patriarcha serbski, później biskup Sremu. Budynek jest naprawdę imponujący i dosłownie powala swym rozmachem – jego fasada posiada aż 17 osi i trzy ryzality.
Kościół Najświętszej Trójcy
Obok cerkwi wyrasta ładna bryła katolickiego kościoła pw. Najświętszej Trójcy, który stanął w połowie XVIII wieku na miejscu niewielkiego poprzednika. Choć jego obecność tutaj może dziwić, to pamiętać należy, że powstał przecież w czasach gdy region należał do arcykatolickich Habsburgów.
Gimnazjum Karłowickie i Seminarium Duchowne
Dwa filary nauki, kultury i duchowości serbskiej. Gimnazjum zostało założone w 1791 roku, ale dzisiejszy gmach jest młodszy o całe stulecie.Po drugiej stronie placu wznosi się efektowny gmach seminarium.
Cerkiew Wprowadzenia NMP do Świątyni
W zachodniej części miasta wznosi się jeszcze jedna świątynia prawosławna, tzw. Cerkiew Górna. Została zbudowana w połowie XVIII wieku, prawdopodobnie na fundamentach nieco starszego obiektu. Także i tutaj duże wrażenie sprawia barokowy ikonostas z ikonami autorstwa cenionego artysty Dimitrije Bačevića.
Kaplica Pokoju
Wreszcie, po dłuższym spacerze, przez dzielnicę domów jednorodzinnych można trafić do owej słynnej Kaplicy Pokoju, która stoi w miejscu gdzie podpisano słynny traktat. Gdy w 1698 roku w toczyły się rokowania pokojowe między Turcją a Świętą Ligą, w mieście nie było żadnego budynku, w którym zmieściliby się wszyscy ich uczestnicy. Ustawiono więc właśnie tutaj, poza zabudową mieściny, namioty i prowizoryczny drewniany barak, w którym obradowano. Miał on cztery wejścia: dwa dla układających się stron i dwa dla przedstawicieli innych mocarstw. Podobno właśnie wtedy po raz pierwszy w historii dyplomacji wykorzystano „okrągły stół”. W 1710 roku opuszczony budynek zamieniono w kaplicę Matki Bożej Pokoju, a blisko sto lat później, w 1817 roku, powstała obecna kaplica o eliptycznym kształcie, również z czworgiem drzwi. Wejście od strony, z której wchodził niegdyś poseł turecki, zamurowano na znak, aby Turcy nigdy już nie wrócili w te strony.
Kraina winem i miodem płynąca
Historia uprawy winorośli i produkcji wina na terytorium Serbii sięga ponad dwóch tysięcy lat. Wino, które wytwarzały tutejsze plemiona zostało ulepszone przez śródziemnomorskie gatunki winogron, jakie pojawiły się wraz z podbojem rzymskim na początku nowej ery. Pochodzący zaś z ówczesnego Sirmijum (ob. Sremska Mitrovica) cezar Probus zasadził pierwsze winorośle właśnie na wzgórzach Fruškiej Gory. Wraz z natarciem barbarzyńców na terytorium Bałkanów niemal w całym regionie winiarstwo podupadło – tej trudnej i powolnej sztuce nie sprzyjały ani niepewne czasy ani fakt, że najeźdźcy raczyli się głównie miodami.
Kultura uprawy winorośli powoli zaczęła wracać do łask od XII w. Szczególne zasługi na tym polu podobno miał sam św. Sawa, twórca autokefalicznej serbskiej cerkwi. Początkowo tylko monastery zakładały swoje winnice i produkowały wino na potrzeby komunii świętej. Z czasem mnichom wino zaczęto dostarczać z pobliskich wiosek, gdzie niemal wszyscy mieszkańcy trudnili się winiarstwem, a z biegiem lat niemal każdy wielki klasztor miał przypisane wsie, z których otrzymywał trunek.
Wraz ekspansją Imperium Tureckiego i przesuwaniem się centrum państwa na północ nowe winnice zaczęły powstawać w dolinach Morawy i Dunaju, ale ponieważ panującą religią na stambulskim dworze był islam, a ten jak wiadomo zabrania spożywania alkoholu, produkcja wina ponownie podupadła. Wyjątkiem stały się zajęte przez uciekinierów spod zaboru tureckiego Sremskie Karłowice i monastery Fruškiej Gory, należące do monarchii Habsburgów. Tym bardziej, że Austriacy sprzyjali tradycji picia wina i ożywiali ją, a na wiedeński dwór zamawiano przede wszystkim tutejszy bermet.
Czas pracy…
Wrzesień i połowa października upływają w Serbii pod znakiem zbiorów winogron. Leniwe ciepłe słońce przyjemnie grzeje, zachęca do słodkiego nicnieróbstwa, ale w winnicach widać niezwykłe ożywienie. Także na drogach panuje zwiększony ruch, wszędzie widać autokary przewożące pracowników lub traktorki ciągnące przyczepy wypełnione po brzegi kiściami winogron i zmierzające do skupów. Owoce zbiera się do wiader, następnie zsypuje na przyczepę i wysyła do winiarni, gdzie są ważone i sprawdzane pod względem poziomu cukru. Na dalszym etapie w specjalnym urządzeniu przechodzą proces odszypułkowania. W okresie zbioru katastrofą bywają silne opady deszczu. W tym czasie winiarze śledzą prognozy pogody i gdy tylko meteorolodzy przekazują złe wieści, następuje intensyfikacja prac, tak, aby jak najszybciej uratować to, co się da.
… i czas zabawy!
Niemal przez całą jesień organizuje się liczne festiwale, podczas których świętuje się zakończenie zbiorów winogron, czyli obchodzona jest tzw. „Berba grožđa”. Towarzyszą temu rozmaite parady, degustacje win oraz lokalnych produktów spożywczych, koncerty, wystawy, przedstawienia teatralne, prezentacje rękodzieła miejscowych rzemieślników itd. Zabawa taka, jaką tylko Serbowie potrafią zorganizować. W Organizacjach Turystycznych poszczególnych miejscowości można otrzymać mapki ze szlakiem win a także informacjami o winnicach oraz imprezach związanych z tym trunkiem.
Hucznie bawią się też Sremskie Karłowice. W całej okolicy panuje wtedy radosna, mocno podkręcona alkoholem, atmosfera. Główny plac i wszystkie boczne uliczki zalane są wręcz potokiem ludzi. Kawiarniane ogródki po brzegi wypełnione gośćmi. Bywa tak ciasno, że nawet obcy dzielą się stolikami. Prawdziwa atmosfera biesiady. I wino lejące się strumieniami niemal z każdego zakątka. A także miody, również pitne.
Miód od Živanovićów
Karłowice poszczycić się mogą wspaniałą tradycją pszczelarstwa pielęgnowaną przez rodzinę Živanović od kilku pokoleń. Aktualny nestor rodu, pan Borivoje, z którym udało nam się spotkać z zapałem opowiedział nam historię swojego pradziadka profesora Jovana Živanovića, który całe życie podporządkował bartnictwu. W swojej działalności opierał się z kolei na wynikach badań ojca współczesnego pszczelarstwa, górnośląskiego księdza Jana Dzierżona. Sam zaś w 1968 roku założył Muzeum Pszczelarstwa i Winiarni rodziny Živanović. Z sympatycznym starszym panem spędziliśmy kilka długich godzin, rozmawiając rzecz jasna nie tylko o zwyczajach pszczół. Z prawdziwym znawstwem i pasją opowiedział nam o wszystkich eksponatach w muzeum, pokazał wykutą w skale piwnicę wypełnioną beczkami z winem i oprowadził po otaczającej dom posiadłości, w której znajduje się ponad 200 uli. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że z pozoru nudna historia jest bardzo ciekawa, jeśli poda ją ktoś, kto nie tylko wie co mówi, ale też jak to robi.
A jeśli Wy chcielibyście poczytać trochę więcej o krajach byłej Jugosławii to zapraszamy do lektury naszej książki „Jugosławia, rozsypana układanka” wydanej przez wydawnictwo Bezdroża:
A jeśli planujecie podróż po Serbii to na rynku jest nasz przewodnik po tym kraju 🙂 opublikowany przez Oficynę Wydawniczą REWASZ:
Więcej w dziale Nasze Książki.
Tekst: Beata Pomykalska
Fotografie: Paweł Pomykalski