Ateny chodziły nam po głowie od bardzo dawna. Podchodziliśmy jednak do tego miasta na zasadzie „wypada” je zwiedzić. Żadne z nas nie przypuszczało, że grecka stolica zrobi na nas tak piorunujące wrażenie i z taką przyjemnością zanurzymy się w antycznym świecie. Dziś już wiemy, że Ateny rzeczywiście każdy Europejczyk powinien zwiedzić, ale też obiecujemy, że odpowiednio zaplanowana podróż do tego miasta może okazać się jedną z piękniejszych w życiu. Ateny to bowiem znacznie więcej niż „sterta kamieni”, czy „kupa gruzu”, a historia starożytna może być bliższa niż się wydaje. Na ten city-break warto przeznaczyć co najmniej 3 pełne dni.
Zapach Aten
Cudownie jest już po wyjściu z metra, choć właśnie dochodzi północ. Jest przełom lutego i marca, w Polsce schyłek zimy, szaro-buro i mokro, a nas wita szokujący o tej porze roku zapach kwiatów i ziół typowych dla „śródziemnomorza”. Zaledwie po paru krokach wśród tych cudnych woni wyłania się ON – Akropol w najczystszej postaci!
Miejsce znane przecież z niezliczonych zdjęć, na żywo sprawia tak nieprawdopodobne wrażenie, że trzeba przyznać, iż jest to jeden z tych obiektów, którego piękno trudno pokazać na fotografii. I żaden retusz nie jest w stanie oddać jego majestatu i dumy z jaką wznosi się nad miastem.
Zwiedzanie jednak zostawiamy na kolejny dzień, jest późny wieczór, życie powoli zamiera, ale musimy jeszcze odszukać hotel i coś szybko zjeść. Na szczęście udaje nam się znaleźć czynną knajpkę, w której zjadamy najpyszniejszą kanapkę na świecie. Smaku tych świeżych pomidorów, fety i oliwek nie da się porównać z niczym innym. Zwłaszcza, że od paru tygodni jedynym sensownym źródłem witamin są u nas co najwyżej domowe pikle.
Polecamy nocleg: Hotel Phaedra (en)
Zima po grecku
Hotelu też lepszego nie mogliśmy sobie wymarzyć. Pokój, co prawda, mikroskopijny, ale widok z okna wprost na Akropol. Skąpany w porannym słońcu prezentuje się równie imponująco. O tej porze roku tłumów nie ma, choć zmagazynowane wzdłuż chodnika barierki ułatwiające wyznaczenie kolejki do kas, każą przypuszczać, że w sezonie są tu prawdziwe tłumy. To podczas zwiedzania z pewnością robi różnicę. Podobnie jak temperatura.
Teraz w dzień jest przyjemne 15°C, jednak latem, gdy temperatura szybuje wysoko ponad 30-40°C, spacer po tym niemal zupełnie pozbawionym drzew wzgórzu musi być udręką. I tu pierwsza rada – późna jesień, zima i wczesna wiosna to absolutnie najlepsza pora na Ateny. Zarówno obłożenie mniejsze jak i pogoda znacznie bardziej sprzyjająca zwiedzaniu. Oczywiście może się zdarzyć, że chwilę popada lub słońce schowa się za chmury, ale raczej nie będzie to długotrwały stan.
Akropol – wzgórze pełne zabytków
Partenon, czyli świątynia harmonii
Tymczasem teraz jest naprawdę pięknie, a promienie słońca tylko podkreślają harmonię budowli. Spędzamy tu grubo ponad 3 godziny po prostu siedząc i podziwiając kunszt antycznych inżynierów i budowniczych. Aż trudno uwierzyć, że żadna z kolumn Partenonu, czyli głównej świątyni, nie ma takich samych rozmiarów. Wszystko zostało dokładnie obliczone, a zastosowane krzywizny i złudzenia optyczne sprawiły, że całość stanowi idealnie harmonijną dla oka bryłę. Powstała ona w V wieku p.n.e., a poświęcono ją bogini Atenie Partenos, czyli Dziewicy, patronce miasta.
Dalsze dzieje Partenonu były burzliwe – w V wieku chrześcijanie zamienili go na swój kościół usuwając monumentalny pomnik Ateny dłuta Fidiasza, a w XV wieku, Turcy, którzy w swoim dynamicznym podboju Europy zajęli także Ateny, przemienili go na meczet. Mimo to budynek wciąż stał niemal nienaruszony. Jego zagłada przyszła dopiero z rąk Wenecji. A dokładniej z jej dział. Podczas oblężenia Aten przez Republikę św. Marka w 1687 roku doszło do wybuchu zgromadzonego przez Turków prochu.
Więcej o Wenecji przeczytasz w naszej książce.
Zniszczony budynek stał tak aż do początku XIX wieku, kiedy sułtan – formalnie wciąż władający Grecją – pozwolił niejakiemu Thomasowi Bruce’owi, hrabiemu Elgin, brytyjskiemu posłowi w Konstantynopolu, na zdjęcie rzeźb z Partenonu i wywiezienie ich do Londynu. Uzyskanie zgody na ten czyn wymagało iście angielskiej dyplomacji, ale już samo ściąganie dzieł sztuki przy użyciu łomów, pił i materiałów wybuchowych przypominało raczej akcję barbarzyńców. Niemniej jednak odniósł niemały sukces i znaczny procent zdobyczy trafił wprost do jego prywatnej posiadłości. Być może karą za ten występek było szybkie bankructwo, które zmusiło go do sprzedaży kolekcji. Kupcem, podobno nie pozbawionym dylematów moralnych, był brytyjski rząd, który natychmiast przekazał zakup do National Gallery, gdzie nadal ją prezentuje. Nazywa się je „marmurami Elgina” i pozostają po dziś dzień kością niezgody pomiędzy Atenami a Londynem, zaś sam hrabia delikatnie mówiąc nie cieszy się sympatią Greków.
Inne budowle Akropolu
Propyleje
Akropolskie wzgórze to jeszcze kilkanaście innych budynków, które pełniły funkcje religijne i polityczne. Wśród nich na pierwszy plan wysuwają się imponujące Propyleje, czyli w architekturze starożytnej Gracji typowa monumentalna brama. Tutejsza, marmurowa została wzniesiona w porządku doryckim.
Świątynia Ateny Nike
Na prawo od propylei stoi niewielka świątynia Apteros ofiarowana Atenie Nike, czyli Atenie Zwycięskiej. Jest datowana na V wiek p.n.e. i reprezentuje styl joński.
Erechtejon
Dalej wznosi się Erechtejon, czteropoziomowa świątynia wzniesiona na cześć Erechteusza, mitologicznego pierwszego króla Aten. Budowla służyła do czczenia kilku bóstw. Jest absolutnie zachwycająca przede wszystkim ze względu na tzw. ganek kariatyd z sześcioma postaciami kobiecymi.
Teatry
Nieco poniżej wzgórza odnajdziemy m.in. Teatr Dionizosa, w którym odbywały się np. Dionizje – święto na cześć boga wina Dionizosa, podczas trwania których wystawiane były prapremiery sztuk największych greckich dramaturgów, a także Odeon Horodota Attyka, budowlę również o charakterze teatru przeznaczoną do wystawiania spektakli i grania koncertów. Pierwotną funkcję sprawuje także dziś.
Muzeum Akropolu
Dopełnieniem spaceru po Akropolu jest wizyta w Muzeum Akropolu. Ta supernowoczesna, błyszcząca od przeszkleń bryła z początku XX wieku stoi u podnóża wzgórza i wprost idealnie wpasowuje się w otoczenie, choć jego powstanie wywołało w mieście żywą dyskusję na temat ochrony starożytnych zabytków i otaczania ich nowszą zabudową. Obejrzeć tu można mnóstwo wspaniałych rzeźb i innych dekoracji z Akropolu i jego okolic, w tym to, czego nie zdołał wywieźć Elgin. Szczególnie wymowna jest prezentacja fryzu z Partenonu, a współczesne uzupełnienia subtelnie, choć dosadnie wytykają Brytyjczykom ich grabież sprzed 200 lat.
Sącząc powoli kawę na tarasie Muzeum trudno oprzeć się, banalnemu skądinąd, pytaniu jakim cudem ówczesnym w ogóle udało się wtaszczyć te kamienne bloki na górę? Można również puścić wodze fantazji i wyobrazić sobie, że spoglądamy dziś na to wzgórze, tak jak robili to Platon czy Sokrates. Naprawdę jest to właśnie „to” miejsce w Europie, w którym narodziły się podwaliny jej nauki, kultury i sztuki.
Agora
Do antycznych czasów można się również przenieść na Agorze. Łatwo ją odnaleźć, bowiem jest to jedyne tak zielone miejsce w Atenach, można je nawet nazwać „płucami” tego miasta. Latem, co prawda, zamienia się w jedno z największych na świecie stanowisk archeologicznych, ale poza sezonem da się tu poczuć prawdziwego ducha starożytności. Tradycyjnie agory były w miastach greckich miejscami, w których koncentrowało się życie religijne, polityczne, kulturalne i oczywiście towarzyskie, a nawet handlowe. Jej zabudowę wznoszono od V wieku p.n.e. po II wieku n.e. W następnym wieku została splądrowana przez barbarzyńców, a przez kolejne wieki powstawała tu zabudowa mieszkalna. Stan taki utrzymał się aż do lat 60. XX wieku, kiedy wszystko wyburzono i oddano we władanie naukowcom.
Całą zawieruchę dziejową niemal cudem przetrwała jedynie świątynia Hefajstosa (V wiek p.n.e.), która jest unikatowym, zachowanym w stanie nienaruszonym zabytkiem starożytnej Grecji.
Stoa Attalosa
Kompletnym, choć zrekonstruowanym, obiektem jest Stoa Attalosa (II wiek p.n.e.), czyli zadaszona hala kolumnowa, która była miejscem przechadzek i rozmyślań lub rozmów ze znajomymi w przyjemnym zacienieniu, chroniącym przed upałem. Została zburzona w III wieku, a odbudowano ją w latach 50. XX wieku. Jest dwukondygnacyjna, ma ponad 110 m długości, 20 szerokości i 13 wysokości. Wzdłuż obu pięter ciągną się kolumnady złożone z 44 kolumn, a za nimi 21 pomieszczeń, niegdyś pełniących funkcje sklepików.
Wzgórze Filopapposa – piękny punkt widokowy
Nie ma nic piękniejszego niż spojrzenie na Ateny z góry. Najlepiej późnym popołudniem, gdy wszystko spowite jest w ciepłych barwach tonącego w oddali słońca. Na wzgórzu, z którego roztacza się piękny widok na majaczące w oddali błękitne fale oraz morze jasnych budowli z boskim (dosłownie i w przenośni) Akropolem na czele, stoi monumentalny pomnik-grobowiec upamiętniający Gajusza Filopapposa, wnuka ostatniego króla Kommageny (starożytnej krainy na terenie Syrii), który po podbiciu przez Rzym został zesłany do Grecji.
Tekst: Beata Pomykalska
Fotografie: Paweł Pomykalski
Zapraszamy do drugiego tekstu o Atenach:
Może Cię zainteresuje jeszcze: