Było jesienne późne popołudnie. Jeden z piękniejszych październików minionych lat. Ostatnie promienie słońca subtelnie wydobywały urok spokojnej okolicy. Minęliśmy Świdnicę, kilka typowo dolnośląskich, a więc miejscami bardzo zaniedbanych wsi (konsekwencje „poniemieckości” tych stron wciąż biją po oczach) i wreszcie dojechaliśmy do naszego celu jakim był Gruszów. Jeszcze dwa zakręty i już wjeżdżaliśmy na teren pałacu, w którym mieliśmy spędzić dwa niezapomniane dni.
Pierwsze wrażenia i pierwsze opowieści
W drzwiach przywitał nas właściciel, pan Tomasz. Spokojny i wyważony, biznesmen twardo stąpający po ziemi. Przekroczyliśmy próg pałacu i oddaliśmy się jego opowieści o tym miejscu. Oprowadzał nas sam – żona Kinga, aktorka teatralna jednej z wrocławskich scen grała właśnie spektakl. Poznaliśmy ją dopiero następnego dnia. Była żywa, energiczna, pełna ekspresji. Prawdziwa artystka. Oboje wydawali się być swoim przeciwieństwem, a równocześnie pięknym uzupełnieniem.
Pierwszy rzut oka na wnętrza, pierwsze słowa gospodarza i już wiedzieliśmy, że jesteśmy w miejscu, któremu oddano serce i z czułością zadbano o niemal każdy kąt. Usiedliśmy do stołu. Pan Tomasz wyciągnął zdjęcia dokumentujące to czego dokonali. A dokonali, wydawać by się mogło, niemożliwego i zasługującego na ogromne uznanie.
Kilka słów o dziejach Gruszowa
Historia wioski (niegdyś Birkholz) sięga czasów średniowiecza, a pierwsze wzmianki o niej pochodzą z XIV wieku. Przez stulecia dzieliła losy Dolnego Śląska, należąc w tym czasie do różnych rodów. W 1825 roku posiadłość odziedziczyła niejaka Beate Johanne von Dresky, a wkrótce powstał pałac, w którym mamy przyjemność gościć. Z dużym prawdopodobieństwem przyjmuje się, że został zbudowany w 1830 roku, być może na miejscu starszego założenia. Majątek pozostał w rękach rodziny do końca II wojny światowej i zmiany granicy, a tym samym zmiany przynależności państwowej regionu. I wtedy dla pałacu zaczął się trudny okres, w czasie którego bardzo podupadł. Włączony do PGRu i wykorzystywany jako obiekt mieszkalny dla kilkunastu rodzin, nie przechodził odpowiednich remontów i przez długie dekady nie był otoczony odpowiednią opieką. Wiadomo, poniemiecki, niszczał jak wiele innych tego typu na Dolnym Śląsku.
Poszukiwania domu
Kilkanaście lat temu Kinga i Tomasz zdecydowali się opuścić Wrocław i szukać swojego wymarzonego miejsca gdzie indziej. Zajęło im to wiele czasu. Odwiedzili mnóstwo zabytkowych obiektów bo tylko takie wchodziły w grę. Jak zgodnie twierdzą, gdy w 2006 roku stanęli w progu zniszczonego pałacu od razu wiedzieli, że właśnie tu będzie ich dom. Ich piękna, wielopokoleniowa rezydencja.
Rozpoczęli remont. Z uwagą przeglądaliśmy materiały dokumentujące ten proces. Krok po kroku, metr po metrze wyciągali pałac ze zniszczeń. Po wojnie padł ofiarą szabrowników, poszukiwaczy ukrytych niemieckich skarbów, złodziei. Wiele elementów zniszczono bezpowrotnie. Ratowali wszelkie zabytkowe elementy jak parkiety, sufity, sztukaterię. Wiele trzeba było jednak zrobić od podstaw: dach, stropy, elewację, okna, wszystkie instalacje.
Szukali najlepszych rozwiązań. Nowoczesnych, ale takich które nie zaburzyłyby energii tego domu. Nie zakłóciły jego harmonii. Meble i stolarkę wykonali najlepsi polscy rzemieślnicy. Antyki i stylowe wyposażenie sprowadzali od producentów z Włoch, Hiszpanii czy Holandii. Wszystkie prace zajęły im prawie dekadę.
W międzyczasie doszli jednak do wniosku, że miejsca mają tu aż nadto i warto się nim podzielić. Wtedy postanowili, że obok części prywatnej będzie też hotelowa z 14 eleganckimi pokojami. Gości kuszą pięknym położeniem, niebanalnymi wnętrzami i przyjacielską atmosferą. Trudno się oprzeć. Z oferty można skorzystać od wiosny do jesieni, a zimą dom odpoczywa.
Niezapomniany czas w Gruszowie
Spędzony tu czas był dla nas niezapomniany także dlatego, że otaczała nas estetyka, w której nie przebywamy na co dzień. My, miłośnicy modernizmu i prostoty we wnętrzach, musieliśmy odnaleźć się w czymś zupełnie dla nas obcym. Właścicielom udało się jednak stworzyć wnętrze, w którym czuć ducha przeszłości, a elegancja przeplata się z przytulnością.
Wszystko tu zdaje się mieć swój czas i porządek. Chwile już tak nie pędzą na złamanie karku jedna za drugą. Nawet śniadanie zjedliśmy niespiesznie i w całkowitym spokoju. Sprzyja temu urokliwa jasna jadalnia, piękna zastawa, widok za oknem i sącząca się gdzieś w tle muzyka klasyczna.
Zresztą to właśnie umiłowanie klasyki przez właścicieli zdecydowało o tym, jak wygląda to miejsce i jak kreują przestrzeń wokół siebie. Dużo tu ciemnobrązowego drewna, tapet o stonowanych wzorach, sof i foteli o miękkich, ciepłych obiciach. Dużo reprodukcji dzieł sztuki. Sporo antyków, a także mebli nowych ale stylizowanych na pochodzące z minionych epok.
Pałac nie jest udostępniony do zwiedzania, a na jego terenie mogą przebywać tylko goście hotelowi lub uczestnicy imprez organizowanych czasem przez właścicieli. Po więcej informacji zapraszamy na stronę internetową obiektu, facebooka i serwis booking w przypadku zainteresowania rezerwacją noclegu.
W okolicy
Kinga i Tomasz czerpią pełnymi garściami z położenia Gruszowa. Wieś leżąca pośród pól daje z jednej strony poczucie bycia na końcu świata, ale z drugiej – dzięki odległości wynoszącej zaledwie 8 km od Świdnicy oraz około 40 od Wrocławia – daje możliwość korzystania z wielkomiejskiego życia. Pałac w Gruszowie to także świetna baza wypadowa do poznania okolicy. Można się stąd wybrać np. do wspomnianej Świdnicy, gdzie na turystów czeka ładne stare miasto z jednym z najpiękniejszych na Dolnym Śląsku rynków oraz wpisany na Listę UNESCO Kościół Pokoju. Pasjonaci techniki i transportu koniecznie powinni zajrzeć do Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa na Śląsku w Jaworzynie Śląskiej. Największą radość będą mieć chyba miłośnicy pałaców, którymi Dolny Śląsk jest naszpikowany niczym gąbka igłami – majątek w Krzyżowej, Piotrowice Świdnickie (akurat remontowane i adaptowane na Muzeum Rolnictwa na Śląsku), ruiny w Pankowie. Stąd też jest rzut beretem do Wałbrzycha – a tutaj ładne centrum, Muzeum Porcelany, Stara Kopalnia, uzdrowisko Szczawno-Zdrój i oczywiście Zamek Książ.
Tekst: Beata Pomykalska
Fotografie: Paweł Pomykalski