Lubiąż, słowo magiczne, skrywające w sobie wiele znaczeń. Bo to nie tylko wieś w województwie dolnośląskim, sielsko położona nad prawym brzegiem Odry, ale przede wszystkim dawne opactwo cystersów. Nie jest to jednak ot takie sobie opactwo. To największy klasztor w Polsce, największy klasztor cysterski na świecie, a także jeden z największych tego typu obiektów w Europie. Wygrywa też w kategorii „najdłuższa barokowa fasada Europy”, która ciągnie się przez 223 metry! Dziś opiekuje się nim Fundacja Lubiąż (trwają rozmowy na temat przejęcia obiektu przez Państwo), która oprócz tego, że umożliwia zwiedzanie, od czasu do czasu udostępniając także podziemia, to jeszcze organizuje ciekawe imprezy jak przede wszystkim „SLOT art festival”.
Więcej atrakcji Dolnego Śląska możesz poznać w tym artykule – kliknij tutaj.
Mroźny styczeń 1945 roku
Był mroźny styczeń. Przenikliwy ziąb przedzierał się pewnie przez wszystkie warstwy, jakie mieli na sobie. Opuścili swoje domy dawno temu i zgodnie z rozkazami, pełni nienawiści do wszystkiego co niemieckie, maszerowali na zachód. „Wyzwalaniu” najczęściej towarzyszyły grabieże, niszczenie, gwałty. Tego nauczyła ich wojna.
Pech sprawił, że akurat zimą byli na Dolnym Śląsku. Także w Lubiążu. Za oknem trzaskający mróz, a oni przecież musieli jakoś się ogrzać. Palili więc meble, stalle, ramy obrazów. Gdyby to było lato, być może skala zniszczeń nie byłaby tak dotkliwa. Tego mroźnego stycznia 1945 roku nastąpił ostateczny kres świetności lubiąskiego klasztoru.
Na początku była wioska
W średniowieczu, nad brzegiem wolno snującej się Odry, ulokowała się wieś. Właściwie był to gród obronny, który strzegł przeprawy przez rzekę. W 1163 roku granice miejscowości przekroczyli pierwsi cystersi sprowadzeni z Turyngii przez księcia Bolesława Wysokiego. Szybko zaczęli budować swoją potęgę – sukcesywnie powiększali stan posiadania, ale robili też wiele dobrego na niwie rozwoju nauki, szczególne zasługi kładąc w zakresie literatury i historiozofii. Z czasem powołali do życia kilka fili swojego klasztoru – w 1222 roku w Mogile pod Krakowem, w 1227 roku w Henrykowie, a w 1249 roku w Kamieńcu Ząbkowickim.
Pod ich opieką znalazły się także siostry cysterki w Trzebnicy pod Wrocławiem. Niestety pierwsza połowa XIV wieku to na Śląsku wojny husyckie, które położyły kres rozwoju opactwa (Dolny Śląsk należał wówczas do Czech). Od lat 30. tego stulecia nastał czas powolnej, trwającej kilkadziesiąt lat stagnacji. Klasztorowi nie pomogła też oczywiście ani reformacja ani wojna trzydziestoletnia.
Feniks z popiołów
Jak to czasem w życiu bywa, tak i tutaj kryzys okazał się stymulujący. Upłynęło, co prawda, mnóstwo czasu, ale od połowy XVII wieku, za sprawą kolejnych oddanych sprawie opatów, klasztor zaczął podnosić się z ruiny. Szczyt przypadał na lata 1681-1793 kiedy to powstał imponujący gmach klasztoru, pałac opatów oraz budynki gospodarcze jak browar czy piekarnia.
Wtedy też przebudowano i ubarokowiono XIV-wieczną bazylikę Wniebowzięcia NMP. Tak powstało arcydzieło śląskiego baroku. Arcydzieło, które pod względem rozmiaru jest większe niż Zamki Królewskie w Warszawie i na Wawelu razem wzięte! By nie być gołosłownym wystarczy powiedzieć, że powierzchnia jego dachów to 2,5 ha, a liczba okien to 600!
Kolejny upadek
Niestety wkrótce znów nastały chude lata. W połowie XVIII wieku władzę nad Śląskiem zdobyły Prusy. To oznaczało zdecydowane ukrócenie przywilejów kleru, zwłaszcza katolickiego. Tragiczny los zakonników przypieczętowała sekularyzacja przeprowadzona w 1810 roku. Odtąd potężne gmaszysko zaadaptowano na szpital, przede wszystkim dla osób chorych umysłowo. Wspaniale wyposażony dotąd klasztor wyraźnie opustoszał – wywieziono wiele obrazów, rzeźb, instrumentów muzycznych.
Potem było tylko gorzej
Najgorsze nadeszło jednak wraz z II wojną światową. Klasztor został wtedy przekształcony w zakład produkujący na potrzeby przemysłu zbrojeniowego, w którym pracowali robotnicy przymusowi sprowadzeni głównie z Luksemburga. W tym czasie rozdysponowano do innych kościołów i muzeów pozostałe wyposażenie. W 1945 roku w zabytkowych murach zagościła Armia Czerwona, a skutki tej gościny są widoczne do dzisiaj.
Przez kolejne trzy lata mieścił się tu szpital wojskowy, a od początku lat 50. XX wieku obiekt został pozostawiony właściwie sam sobie i stopniowo stawał się coraz większą ruiną. Dopiero w 1989 roku powstała Fundacja Lubiąż, która od ponad 30 lat walczy o uratowanie tego bezcennego zabytku. Wykonano m.in. szereg prac zabezpieczających, dzięki którym stan techniczny budynku nie ulega już pogorszeniu, a także przeprowadzono renowację kilku wspaniałych sal i części fasady głównej.
Lubiąż. Zwiedzanie
Monumentalną budowlę widać z daleka. Obok klasztoru wytyczono parking. Stamtąd należy skierować się do wejścia, mijając kolejne metry elewacji pałacu biskupiego a po skręcie w lewo głównej elewacji klasztoru. Z tej perspektywy zdaje się ciągnąć w nieskończoność. Po wejściu do środka budynku udajmy się do punktu z biletami, który jest otwierany na kilka minut przed każdym zwiedzaniem. Odbywa się ono o każdej pełnej godzinie z przewodnikiem.
Informacje o zwiedzaniu na stronie klasztoru
Nasza pierwsza wizyta
Okres liceum. Nasz wychowawca, nauczyciel historii, był wielkim miłośnikiem Dolnego Śląska i to właśnie ten region był częstym celem naszych wycieczek szkolnych. Zanim tu przyjechaliśmy nie mieliśmy pojęcia jakie skarby skrywa ta okolica. Niestety mimo upływu lat odnosimy wrażenie, że nadal pozostaje mało znanym zakątkiem Polski, wciąż nieco obcą „terra incognita”. Sami wciąż odkrywamy go z zapartym tchem. A klasztor w Lubiążu jest wisienką na torcie. Gdy go zobaczyliśmy po raz pierwszy nie mogliśmy uwierzyć ani w jego rozmiar, ani w stan w jakim się znajdował, ani przede wszystkim w fakt, że wcześniej nie mieliśmy pojęcia o jego istnieniu!
Nasza ostatnia wizyta
W czasie naszej ostatniej wizyty w październiku 2019 roku przyświecał nam cel, by sfotografować obiekt do albumu o Dolnym Śląsku, który właśnie przygotowujemy z wydawnictwem Księży Młyn. Z różnych przyczyn zjawiliśmy się bez zapowiedzi, nie oczekując nawet, że tego dnia zostaniemy wpuszczeni do środka. Tymczasem nie dość, że cudowna pani przewodnik (po konsultacji „z górą” ;-)) zgodziła się na spontaniczną sesję, to umożliwiła nam zaglądnięcie niemal w każdy kąt. To były cudowne chwile, które pozwoliły nam dokładnie poznać obiekt. A że pogoda za oknem też była wówczas wymarzona, to był to jeden z naszych najlepszych „fotograficznych” dni.
Kościół Najświętszej Marii Panny
Pierwszym zwiastunem złotego okresu w dziejach klasztoru było poddanie gruntownej przebudowie kościoła Najświętszej Marii Panny. To właśnie wtedy surowe średniowieczne wnętrze nabrało bogatej barokowej oprawy. Wiele dzieł stworzył sam Michał Willmann, mistrz pędzla, którego nazywa się „śląskim Rembrandtem”. Tutaj pracował przez wiele lat, mniej więcej od 1660 roku, aż do śmierci w 1706 roku. Dziś sporo jego dzieł można obejrzeć w Muzeum Narodowym we Wrocławiu oraz wielu kościołach w… Warszawie. Z jego sztuki słynie także klasztor w Krzeszowie.
Dziś niestety kościół jest całkowicie ogołocony i pozbawiony dekoracji. Czego Niemcy nie wywieźli, Czerwonoarmiści zniszczyli. Jednym z wyjątków jest tylko samotna rama po obrazie Willmanna – smutny świadek upadku pewnej cywilizacji i końca epoki. Ale też miejsce, które bez wątpienia skłania do refleksji o przemijaniu i ulotności zarówno życia i rzeczy materialnych.
Od północnego wschodu do świątyni przylega Kaplica Książęca zbudowana na początku XIV wieku z polecenia księcia legnickiego Bolesława III Rozrzutnego (lub Hojnego). Tutaj też, zgodnie ze swym życzeniem, został pochowany. Niestety jego tumba została zniszczona pod koniec II wojny światowej. Kaplica usytuowana jest na planie krzyża greckiego, w którym każde z ramion zamknięte jest poligonalnie. Warto spojrzeć na przepiękne sklepienie pokryte w XVII wieku malowidłami.
Pod kościołem znajdują się krypty, w których pochowano blisko 100 zasłużonych opatów, zakonników i książąt. Niestety ich ciała zostały zbezczeszczone i sprofanowane przez żołnierzy radzieckich.
Klasztor
Klasztor o zdumiewającej swą długością elewacji powstał w latach 1692-1710. To obiekt na planie czworoboku o niewyobrażalnie dużej liczbie metrów powierzchni i pomieszczeń. Dość powiedzieć, że na każdym piętrze znajduje się ich około 30. I nie są to byle jakie mnisie cele, ale salony o powierzchni od 24 do 50 m². Oczami wyobraźni widzimy dawne życie mnichów, które upływało pod hasłem „Ora et Labora” (Módl się i pracuj).
Refektarz
Pokonaliśmy wiele metrów po długim i zrujnowanym korytarzu, na którym osypywał się tynk i zwisały różne kable, by stanąć pod wskazanymi przez przewodniczkę drzwiami. Wiedzieliśmy, że za nimi czeka na nas coś niezwykłego, coś, co bardzo będzie odbiegało od dotychczasowych pomieszczeń. I w istocie tak było.
Naszym oczom ukazała się przepięknie wyremontowana sala pełniąca w przeszłości rolę refektarza, czyli mnisiej jadalni. Początkowo trudno się przyzwyczaić – oto ze świata odrapanych i ogołoconych ścian weszliśmy do świata pełnego przepychu i barokowych dekoracji. W dodatku wszystko aż lśni. Zachwyt wzbudzają przede wszystkim XVIII wieczne malowidła A.F. Schefflera.
Pałac Opatów
To imponujący obiekt, który postawiono w latach 1681 – 1699. Przy jego opisie nie sposób nie wymienić kolejnych liczb: powierzchnia to 6350 m², kubatura 87800 m³, długość skrzydła północnego to 118 m a szerokość 18 m, długość fasady skrzydła północnego to natomiast 96 m. Tutaj znajdziemy przepiękne, wyremontowane dwie sale: Jadalnię Opata i Salę Książęcą. Tę pierwszą obejrzeć można tuż obok punktu, w którym mieści się kasa biletowa. Zachwyca przede wszystkim zachowanymi wspaniałymi malowidłami Willmanna. By zobaczyć tę drugą salę, najpiękniejszą w całym kompleksie, należy udać się na pierwsze piętro.
Sala Książęca
Do komnaty o powierzchni 420 m² wiedzie ozdobny portal w postaci tarczy z herbem opata podtrzymywanej przez Indianina i czarnoskórego. Za tymi drzwiami czeka taki cud, że trudno powstrzymać się przed westchnieniem zachwytu. Bogactwo rzeźb, płaskorzeźb, malowideł i innych dekoracji jest wprost oszałamiające. Przedstawiają cesarzy habsburskich (gdy obiekt powstał, Śląsk należał do Austrii), alegorie cnót kardynalnych, a także personifikacje kontynentów: Europy, Azji, Afryki i Ameryki.
Najwspanialszy jest jednak plafon o wymiarach 28 x 14 z malowidłem, które nosi tytuł „Zwycięstwo Wiary katolickiej nad herezjami i niewiernymi”. Jego autorstwo przypisuje się Christianowi Bentumowi.
Kościół Świętego Jakuba
Spacerując wokół klasztoru dostrzec można jeszcze jedną, wolnostojącą świątynię. To kościół św. Jakuba, który prawdopodobnie jest najstarszą budowlą w całym kompleksie, choć obecny kształt zyskał podczas przebudowy pod koniec XVII wieku. Pełnił funkcję kościoła parafialnego dla świeckich pracowników klasztoru, a po sekularyzacji w 1810 roku został przekazany wspólnocie ewangelickiej. Dziś niestety jest nieczynny i pozostaje w złym stanie technicznym.
Dawna stodoła
Klasztor jest tak duży, że w czasie jego zwiedzania można zgłodnieć. A przynajmniej nabrać ochoty na kawę. Te potrzeby z łatwością można zaspokoić w restauracji, która mieści się w dawnej stodole. Została ona elegancko wyremontowana i dziś jest bardzo klimatycznym miejscem. W pobliżu klasztoru zauważyć można jeszcze kilka innych obiektów gospodarczych.
Nieznana perełka – kościół św. Walentego
Ale to nie wszystko czym może pochwalić się Lubiąż. Klasztor jest tak imponującym zabytkiem, że rzadko kto dociera jeszcze do oddalonego o około 2 km kościoła św. Walentego. A to wysokiej klasy zabytek barokowy z połowy XVIII wieku, który gdzie indziej byłby atrakcją samą w sobie, ale w Lubiążu musi oddać palmę pierwszeństwa większemu „rywalowi”.
Lubiąż – idealny pomysł na wycieczkę
Co tu dużo mówić – Lubiąż trzeba koniecznie zwiedzić i tyle. 🙂 To wspaniały zabytek klasy światowej, który zachwyca nie tylko architekturą czy historią, ale także przeżyciami duchowymi.
Tekst: Beata Pomykalska
Fotografie: Paweł Pomykalski
Może Cię zainteresuje jeszcze:
W okresie II wojny światowej,klasztor pełnił funkcję obozu jenieckiego a w jego murach funkcjonowała fabryka uzbrojenia,w której niewolniczo pracowali jeńcy rosyjscy.
Proszę o rozszerzenie historii klasztoru o ten wątek dziejów.
Dziękujemy za komentarz. W tekście znajduje się wzmianka o wojennych losach klasztoru. 🙂 Pozdrawiamy serdecznie
W czasach II WŚ było bolszewickie ZSRR tak jak teraz. W 2024r. Rosja to Czarnobyl XXI wieku
Dziękuję za piękny opis Klasztoru Lubiąskiego. Pochodzę z Lubiąża i mieszkałam tam od urodzenia 20lat. Pamiętam jak biegało się po dziedzińcu klasztornym…wnętrze niestety było zrujnowane ale i tak robiło wrażenie.Za komuny odbywały się tam latem różne festyny..było wesoło i fajnie.Przyjazdzało duzo Niemców…czestowali nas slodyczami.Latem chodziłam z rodzicami opalać się i kąpać ,,za klasztor,,To były cudowne czasy mojego dzieciństwa.Bardzo dobrze by było gdyby powstał tam jakiś mały hotelik..na pewno miałby powodzenie.A karczma jest wspaniała..miałam okazję być kilka razy i posmakować specjałów.Teraz mieszkam w Skarżysku Kamiennej i przyjezdzsm od czasu do czasu do kochanego Lubiąża na wypoczynku do rodzinki.Zwiedzam wtedy klasztor choć go przecież znam..mimo wszystko robi nadal na mnie ogromne wrażenie…i łezka kręci się w oku ze wzruszenia. Kiedyś było to normalnością..miało się go na codzien…teraz po latach urzeka mnie swoim majestatem. Wierzę że kiedyś będzie całkowicie wyremontowany i oddany do użytku aby cały świat mógł się zachwycać pięknem Lubiąskiego Klasztoru. Polecam go i reklamuję gdzie tylko się da. Jestem dumna ze pochodze z Lubiąża.Kłaniam się i pozdrawiam Państwa.Malgorzata Szwed-Ziomek.
Przykre że Państwo Nasze nie chce wziąć pod swoje skrzydła tak Pięknego Obiektu ….Cudowne Miejsce które powinno być odrestaurowane-Perełka Dolnego Śląska….Może znajdą się Sponsorzy Którzy pokażą że trzeba ratować tak piękne zabytki w Naszym Kraju.
Bo państwo pisiorskie nienawidzi wszystkiego co niemieckie
Niestety. Choć na stan tego obiektu wpływa wiele dekad zaniedbań.
Zamiast zająć się Opactwem w Lubiążu wolą odbudowywać Pałac Saski w Warszawie. Kompletnie tego nie rozumiem.
Też byśmy inaczej dysponowali pieniędzmi… Tym bardziej, że na Dolnym Śląsku jest ogrom zabytków potrzebujących natychmiastowego ratunku.
Kasa idzie na sektę toruńską. Emeryci wpłacają ponad 1,5mld rocznie a PiSmafia dokładała po 0,5mld
Znam Lubiąż to niedaleko od miejsca mojego urodzenia i lat młodości . Piękne zabytki i okolica . Obecnie mieszkam w Luxemburgu i tutaj także Lubiąż jest wspominany – wojenne losy więźniów z Luxemburga . Mam nawet ciagle próżny i zapytania o to miejsce . Może pomyślmy o tym wspólnie . Jestem artysta plastykiem ….
Jakiś plener np. pamięci tej pięknej obolałej ziemi
Pozdrawiam Lidia