Mniej lub bardziej oczywiste atrakcje Norymbergi sprawiają, że jest ona idealnym kierunkiem na weekendowy wypad. Łatwo tu dolecieć (z Krakowa to zaledwie 1,5 godziny), trudno się tu nudzić, a zapełnienie po brzegi dwóch, trzech dni nie będzie żadnym wyzwaniem. Imponujące kościoły, zachwycające dzieła sztuki wielkich artystów, fascynujące muzea, bujna przeszłość, tragiczny XX wiek, który jest wielką lekcją i nauczką na przyszłość, romantyczne zaułki, a do tego słynne kiełbaski. Czy można chcieć więcej? W Norymberdze, dumnym cesarskim mieście, które po 1945 roku musiało się podnieć z gruzów, czekają na nas niezapomniane przeżycia i wrażenia.
Atrakcje Norymbergi oczami Wyspiańskiego
„Siedzę sobie teraz w Norymberdze,
tym arcygotyckim mieście
gdzie wszystko takie starożytne,
i po gotycku sfałdowane,
dziewczynki, po durerowsku, blondynki,
mężczyźni spici jak bele.”
Tak poetycko w jednym z listów opisał miasto Stanisław Wyspiański goszczący tu latem 1890 roku. Dekadę później do swego przyjaciela Adama Chmiela pisał natomiast tak: „Jak można w ogóle nie znać Norymbergi? (…) Dlaczego Pan ma do Krakowa tak szybko wracać? po co?… Niech się Pan w ogóle nie pokazuje, jeśli Pan nie pojedzie do Norymbergi. Tam Pan sobie odpocznie widząc tyle piękności. Niech się Pan w ogóle nad tym nie namyśla”.
Perła gotyku
W tych okolicznościach – nie ma co się namyślać, Norymbergę koniecznie trzeba odwiedzić. Dla jej skarbów, zabytków, klimatu i smaków. A także okolicy, bo Norymberga to świetna baza wypadowa do poznania tej części Niemiec. A tą częścią Niemiec jest land Bawaria i kraina historyczna Frankonia. Dzieje miasta są naprawdę imponujące, co przekłada się na znakomite budynki, zwłaszcza na sakralne atrakcje Norymbergi z okresu gotyku. Są one wykwitem wysokiej pozycji w średniowieczu, która z jednej strony wynikała z położenia na ważnym szlaku handlowym biegnącym z Włoch do Europy Północnej, a z drugiej z rangi jaką dała jej rola polityczna i związki z cesarzem rzymskim.
Cesarski splendor
Podążamy więc wzdłuż kompletnych, imponujących rozmiarem murów miejskich, których pomiędzy XII a XV wiekiem zbudowano aż 5 kilometrów (dziś zachowały się ok 4 kilometry) i w końcu przekraczamy bramę prowadzącą na teren zamku. Stoi on na piaskowcowym wzniesieniu i tym sposobem niejednokrotnie widać jak skała przechodzi w mur warowni. Składa się z trzech części – zamku cesarskiego (Kaiserberg), burgrabiego (Burggrafenburg) i miejskiego (Stadtburg).
Mówiąc o cesarskim splendorze mamy na myśli fakt, że cały kompleks jest jedną z najpotężniejszych fortyfikacji w Europie. I to w sensie zarówno dosłownym jak i symbolicznym – oto reprezentowała ona także potęgę Świętego Cesarstwa Rzymskiego oraz Cesarskiego Miasta Norymberga. Kolejni cesarze gościli tu wielokrotnie, a regalia królewskie były w mieście przechowywane aż do epoki napoleońskiej. Zważywszy na to, że Karol IV w Złotej bulli z 1356 roku wyznaczyła ją na miasto, w którym nowo wybrani królowie Niemiec musieli odbyć swój pierwszy sejm cesarski, nie dziwi to, że największy rozwój nastąpił w XIV wieku. Prawdę mówiąc prestiżu dodawał także fakt, że w Norymberdze urodzili się Wacław IV Luksemburski oraz Zygmunt Luksemburski. (Więcej o zamku tutaj).
Rzut oka na „nowe” stare miasto (i na własną historię)
Stajemy na tarasie i spoglądamy na miasto. Atrakcje Norymbergi mamy na wyciągnięcie ręki. I choć prawdę powiedziawszy jej panorama nie jest już taka jak kiedyś, to nadal prezentuje się bardzo dumnie. U swoich stóp mamy rozległą starówkę. W rzeczywistości jej replikę, bo w czasie II wojny światowej została ona zniszczone w około 90%. Przeglądając archiwalne zdjęcia z tego okresu widać, że nie ostał się niemal kamień na kamieniu, a miasto skutkiem tego przypominało wielkie gruzowisko.
Długo myślano w jaki sposób przeprowadzić odbudowę. Ostatecznie, po około dekadzie burzliwych debat i ścierania się różnych punktów widzenia, wybrano sposób, który z jednej strony wyraża szacunek do dawnej przeszłości, ale z drugiej jest też wyrazem głębokiej refleksji nad tym, co się w Norymberdze wydarzyło w latach 1933-1945 (o tym nieco niżej). W wyniku podjętych decyzji obowiązująca zasada była więc taka: odbudowano to, co się dało odbudować, zachowano układ urbanistyczny, przebieg ulic, podział własnościowy działek, rozmiar budynków i kąt nachylenia ich dachów. Tam gdzie nie przetrwały szachulce, tam zrezygnowano z tej tradycyjnej dla kultury niemieckiej formy architektonicznej, by prostotą fasad podkreślić i upamiętnić zbrodniczy etap historii i jego konsekwencje.
W gąszczu klimatycznych ulic
Tak czy inaczej, mimo wszystkich dramatów i bomb, jakie spadły na miasto sporo szachulca jednak przetrwało. Trudno się oprzeć jego urokowi, zwłaszcza gdy budynki występują w zwartym szyku albo tworzą malownicze zaułki czy placyki. Najpiękniej jest na przykład na ulicy Białoskórników (Weißgerbergasse) z ciągiem wysokich szachulcowych kamienic lub na placu Beim Tiergärtnertor (Przy Bramie Zwierzynieckiej) u podnóża zamku, przyklejonym do murów miejskich.
Pełno tu kawiarenek i restauracji, a pośrodku stoi rzeźba z lat 80. XX w., która przedstawia zająca wyraźnie inspirowanego słynnym rysunkiem związanego z Norymbergą Albrechta Dürera. Ten jednak nie jest tak błyszczący i tak zadbany jak w oryginalnej wersji, ale wyraźnie w życiu przeszedł już wiele. Jest poobijany i poturbowany. Trochę jak Norymberga…
Tak naprawdę jego obecność tu nie jest przypadkowa. Wystarczy się rozejrzeć, by dostrzec efektowny dom Dürera, w którym ten wybitny artysta niegdyś mieszkał, a dziś działa poświęcone mu muzeum (więcej informacji tutaj ). Zarówno sam budynek liczący około 600 lat, jak i urządzone w stylu renesansowym wnętrza w okamgnieniu przenoszą nas w czasie i pozwalają poznać realia jego twórczości.
Rzeka w sercu miasta
Obok szachulca największe atrakcje Norymbergi, które są łatwo rozpoznawalne i bardzo charakterystyczne dla tego miasta to mosty i mostki przerzucone nad rzeką Pegnitz. Jedne kamienne, inne drewniane, każdy tak samo ciekawy. Jest też najstarszy na kontynencie most podwieszany na stalowych linach, a także most kata, który prowadzi do… domu kata. Na każdy z nich, a zarazem z każdego z nich rozpościerają się bardzo romantyczne kadry. Zresztą w ogóle sposób zwrócenia miasta w stronę rzeki jest tutaj wielkim atutem. Widać to w wielu miejscach, choćby w pięknym i bardzo ciekawym szpitalu św. Ducha założonym już w średniowieczu.
Sakralne atrakcje Norymbergi ..
Jeśli chodzi o najcenniejsze zabytki Norymbergi to pierwsze skrzypce bez wątpienia grają tutaj świątynie, a zwłaszcza dwa kościoły: św. Sebalda i św. Wawrzyńca. Oba są monumentalne, zachwycające i po brzegi wypełnione sztuką najwyższej jakości. Pierwszy z nich nosi wezwanie mało znanego świętego, który żył jak pustelnik w północnych Włoszech w VIII wieku. Nie do końca wiadomo w jaki sposób trafił do niemieckiego miasta i jak został jego patronem. Faktem jest, że we wnętrzu obejrzeć możemy jego nagrobek-relikwiarz ozdobiony oszałamiającym baldachimem z brązu, który bez wątpienia jest arcydziełem gotyckiej sztuki odlewniczej. Wprawne oko wypatrzy w kościele coś jeszcze… Przyglądając się uważnie wystawionym tu rzeźbom dostrzec można, że jedna z nich przedstawia diabła! To prawdziwa rzadkość.
Prawdziwą gratką jest jednak kościół św. Wawrzyńca z XV wieku. Zdumiewa rozmiarem, dwoma strzelistymi wieżami, a nade wszystko imponującą rozetą. Najlepsze jednak dopiero przed nami! Po przekroczeniu progów jego wnętrza trudno nie usiąść z zachwytu. To istny popis możliwości budowniczych i rzeźbiarzy.
Był to czas kiedy Norymberga dalej kwitła przechodząc od olśniewającego gotyku do harmonijnego renesansu. W harmonii przyjęto też nowe trendy religijne i w rezultacie zdołano niemal całkiem uniknąć przelewu krwi. W przeciwieństwie do wielu innych miast. Jedną z niewielu „ofiar” procesu, w którym katolicyzm ustępował miejsca protestantyzmowi było zrzucenie figury patrona kościoła. Został później postawiony z powrotem na filarze, ale niestety w wyniku wypadku „stracił” obie ręce.
… i spotkanie z wyjątkowym artystą
Wzrok wędruje po kolejnych fragmentach budowli aż zatrzymuje się na prawdziwej gwieździe tego wnętrza, czyli wiszącej pośrodku prezbiterium grupie rzeźbiarskiej przedstawiającej Pozdrowienie Anielskie (Zwiastowanie NMP) autorstwa Wita Stwosza. Została zamówiona przez jednego z rajców miejskich około 1515 roku i wykonana z drzewa lipowego w sposób wręcz oszałamiający.
Życie jak scenariusz filmowy…
Był to jednak już czas, w którym Stwosz, a właściwie urodzony około 1450 roku w południowych Niemczech Veit Stoß, który najpierw tworzył w Norymberdze, później przeniósł się do Krakowa, gdzie zrealizował słynny ołtarz w krakowskim Kościele Mariackim, a po blisko dwóch dekadach wrócił do Norymbergi, przeżywał poważane problemy. Uwikłał się bowiem w szemraną inwestycję finansową, która pochłonęła jego ogromne, zgromadzone głównie w Krakowie oszczędności. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że do tego kroku namówił go przyjaciel będący w zmowie z oszustem.
Stwosz poddać się nie zamierzał, ale drogę do celu i udowodnienia swoich racji wybrał najgorszą z możliwych. Sfingował bowiem weksel, z którym stawił się w sądzie by odzyskać wyłożone pieniądze. Niestety sąd nie dał mu wiary, oskarżył o fałszowanie dokumentów i solidnie ukarał. Na szczęście dzięki odpowiednim znajomościom karę śmierci zamieniono na wypalenie znamion na policzkach oraz dożywotni zakaz opuszczania miasta. Choć do tego ostatniego niespecjalnie się stosował, to jednak symbolicznie został w Norymberdze na zawsze – tutaj zmarł i – podobnie jak m.in. Albrecht Dürer – został pochowany na cmentarzu św. Jana.
…i inspiracja dla poety
To dlatego w jednym z wierszy Konstanty Ildefons Gałczyński napisał (a później Halina Kunicka zaśpiewała) chwaląc zarówno talent jak i późniejsze koleje losu:
Gdy go matka rodziła
Zimowego wieczora
Nie wiedziała że synek
Będzie z drzewem się porał
Synku niebo się chmurzy
Zasłonię cię od burzy
Nie wiedziała że z domu
Pójdzie w dalekie światy
I że drzewo przemieni
W ludzi ptaki i kwiaty (…)
Synku w niebie wiatr wielki
Nie chodź do Norymbergi
Ale poszedł Przez deszcze
Z pieśnią gniewną Jak Dawid
Polską żył Co najlepsze
Wszystko Polsce zostawił
A Krakowowi serce
Jak jabłko na jabłoni
A skonał w Norymberdze
A nikt nie płakał po nim
Wspaniałe eksponaty…
Cudne dzieła Stwosza, Dürera i dziesiątków innych artystów czekają na nas w Germańskim Muzeum Narodowym. Zostało ono założone już w połowie XIX wieku na fali procesów zmierzających do zjednoczenia Niemiec (do czego ostatecznie doszło w 1871 roku) i przedstawia zbiory związane z szeroko rozumianym światem niemieckojęzycznym. A zbiory te składają się z – bagatela – 25 tysięcy eksponatów! I są tak fascynujące, że z prawdziwą przyjemnością można tu spędzić 3-4 godziny. Prehistoryczne znaleziska archeologiczne, rzeźby, stroje z różnych epok, instrumenty muzyczne, przyrządy medyczne, meble, sztukę użytkową, i wiele, wiele innych. Wyjątkowe wrażenie robią przedmioty naukowe, szczególnie te związane z geografią. Wśród nich najstarszy na świecie globus z końca XV w., na którym nie ma jeszcze Ameryki! (Więcej tutaj).
… przypomnienie podstawowych praw…
Ciekawa jest także bryła placówki, która częściowo adaptuje ocalałe fragmenty dawnego klasztory kartuzów, a częściowo jest bardzo nowoczesnym obiektem stanowiącym idealne tło do prezentacji leciwych przedmiotów. Plac przed głównym wejściem zdobi instalacja artystyczna „Droga prawd człowieka” projektu izraelskiego artysty Daniego Karawana, gdzie na trzydziestu kolumnach wyryto napisy odpowiadające zapisom Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. To kolejny z punktów, w którym Norymberga mierzy się z ważnym tematem. Tym bardziej, że w latach 30. XX w. właśnie w niej uchwalono dyskryminujące i rasistowskie „ustawy norymberskie”.
… i naukowe zacięcie miasta
A o tym jak Norymberga była otwarta na różne nowinki, także te bardzo rewolucyjne, świadczy fakt, że właśnie tutaj wydrukowano przełomowe dzieło Mikołaja Kopernika. W drugiej połowie XVII wieku działała tu Maria Sibylla Merian malarka i badaczka przyrody, a zwłaszcza świata owadów przez co jest uznawana za pionierkę entomologii. Zdecydowanie wyprzedzała swoją epokę, czego wyrazem była m.in. podróż naukowa do Surinamu w celu prowadzenia badań nad tamtejszymi roślinami tropikalnymi i żerującymi na nich owadami. To zresztą nie jedyna taka kobieta w dziejach miasta. Już znacznie wcześniej, na przełomie XV i XVI wieku, na kartach jego historii pojawiła się Caritas Pirckheimer, przeorysza klasztoru klarysek, znakomita humanistka i opiekunka klasztornej biblioteki.
Atrakcje Norymbergi jako wielkie wizje przyszłości…
Skłonność do innowacji Norymberga przejawiła się także w XIX wieku, gdy, jak się przyjmuje, uruchomiono tu pierwsze na terenie Niemiec połączenie kolejowe z miejscowością Fürth. Wyrazem kolejowej potęgi jest monumentalny gmach dworca kolejowego, który wyrasta tuż obok starego miasta. A wyrazem zamiłowania do współczesnych nowinek technicznych jest pierwsze w Niemczech metro bezobsługowe. Dlatego każdy, kto ma ochotę zgłębić komunikacyjne atrakcje Norymbergi koniecznie powinien odwiedzić (znów „naj”) najstarsze w Niemczech Muzeum Kolejnictwa (więcej tutaj). A jak już przy nowoczesności i nowinkach jesteśmy to warto też mieć na uwadze Niemieckie Muzuem-Muzeum Przyszłości (więcej tutaj).
… i kulinarne atrakcje Norymbergi
Co ciekawe, swoje muzeum (zobacz tutaj) ma też najbardziej kultowy z norymberskich produktów, a więc mała, biała… kiełbaska! Można ją zjeść w każdej knajpie, a najlepsza jest taka podana z kiszoną kapustą, sałatką ziemniaczaną i lokalnym chlebem (cena w zależności od lokalu i porcji od ok. 10 do 15 euro). Historia produkcji Nürnberger Bratwürste sięga podobno już 1313 roku! Jest długa na około 5-7 centymetrów, niezbyt tłusta i doprawiona majerankiem. Kto nie ma ochoty rozsiadać się w lokalu może kupić potrawę w jednej z licznie rozstawionych budek – wtedy dostaje się bułę z 3 grillowanymi kiełbaskami polanymi musztardą (cena około 4 euro). Miłośnicy piwa (tradycyjnego „rotbiera” czyli piwa czerwonego) też nie będą narzekać, podobnie jak wielbiciele słodyczy – na tych ostatnich czekają znakomite pierniki norymberskie.
Wszystkie te produkty możesz nabyć w klimatycznym miejscu jakim jest Craftmen’s Courtyard. To stworzony kilkanaście lat temu zaułek koło wieży Frauentorturm (w okolicy dworca kolejowego), który odtwarza dawny klimat miasta. Tym samym atrakcje Norymbergi zostały zasilone o jeszcze jeden malowniczy punkt, w którym dobrze zjemy i kupimy lokalne produkty.
Kultowy ołówek Faber
Jest jeszcze jedna rzecz, z której słynie Norymberga, a jest nią założona już w 1761 roku fabryka ołówków i artykułów piśmienniczych Faber. Działa ona do dzisiaj i obejrzeć ją można w podmiejskim Stein. Obok zaś stoi elegancki pałac fabrykancki otoczony parkiem, a nieco dalej schludne osiedle robotnicze.
Przesłanie płynące z Norymbergi
Atrakcje Norymbergi są też znacznie poważniejszego kalibru. W południowo-wschodniej części miasta leżą rozległe tereny, które były wykorzystywane przez nazistów do organizacji wielkich zjazdów i serwowania propagandowego przekazu, a tym samym do umacniania swojej władzy. Gotycka perła została bowiem wybrana na „niemieckie miasto idealne”, które znakomicie nadawało się do tworzenia zbrodniczych wizji, które później wcielono w życie.
Ogłupienie
Pomagał w tym bardzo zaangażowany w sprawę właściciel lokalnej prasy. Wszak nie od dziś wiadomo, że podporządkowanie środków masowego przekazu to pierwszy krok do ogłupienia społeczeństwa. A ogłupione społeczeństwo, krótko mówiąc, jest w stanie zaakceptować każdą linię partyjnego programu. Prędzej czy później się podporządkuje. Zwłaszcza jeśli jest wzmocniona przez wielkie uroczystości, parady i inne dające poczucie jedności narodu widowiska, jak te organizowane na Zeppelinfeld (nazwa pola nawiązuje do Ferdynanda Zeppelina, który w 1909 roku wylądował w tym miejscu jednym ze swoich sterowców zwanych „zeppelinami”). Nie raz gościł tu Führer i wierchuszka państwowego aparatu, która wśród owacji tłumów przemawiała z zachowanej do dziś wielkiej trybuny.
I droga do tego ogłupienia
O tym jak dokładnie przebiegał cały proces i jak krok po kroku wygrywano rząd dusz opowiada wystawa (obecnie w reorganizacji) przygotowana przez Centrum Dokumentacji Terenów Zjazdów Partyjnych III Rzeszy, który częściowo wykorzystuje gmach gigantycznej Hali Kongresowej. Jest ona największą, choć nieukończoną budowlą jaka powstała w czasach narodowego socjalizmu: ma ponad 200 metrów średnicy i mogła pomieścić nawet 50 tysięcy widzów. Nie bez przyczyny inspirowano się rzymskim Koloseum – wszak także i tutaj urządzono wielkie widowiska ku uciesze tłumu gapiów. Najsmutniejsze przesłanie płynące z tej świetnej ekspozycji jest takie, że umysłami mas naprawdę łatwo zawładnąć. Ogólnie mówiąc mechanizmy są bardzo uniwersalne i w odpowiednich okolicznościach sprawdzą się w każdym czasie i każdej szerokości geograficznej. (Więcej tutaj)
Na ratunek sztuce
Bunkier sztuki (Kunstbunker) to placówka, które łączy temat (nomen omen) sztuki i wojny. Łączy też Polskę i Niemcy, a jednym z symbolicznych łączników jest Wit Stwosz, a dokładniej jego ołtarz z kościoła Mariackiego w Krakowie. Niedługo po wybuchu wojny nieco bardziej przewidujący norymberscy naukowcy, zaczęli myśleć o możliwych akcjach odwetowych aliantów i w związku z tym zaczęli przygotowywać miejsce odpowiednie do przechowania miejskich dzieł sztuki, ale także tych ochoczo rabowanych z innych krajów. Znaleźli je pod zamkiem, ponad 20 metrów pod ziemią. Dzięki temu zgromadzone w bunkrze skarby przetrwały naloty w stanie nienaruszonym. Wśród nich była przywieziona tu z Krakowa Dama z Łasicą czy wspomniany ołtarz. Szczęśliwie w 1946 roku powrócił do Polski i do swojej macierzystej świątyni. (Więcej tutaj). Ciekawe co powiedziałby Stwosz na wieść, że jego najwspanialsze dzieło 500 lat po powstaniu na chwilę odwiedziło Norymbergę.
Jak się mierzyć z historią
Tuż po wojnie świat stanął przed wielkim wyzwaniem osądzenia i skazania zbrodniarzy. Największe zadanie stanęło zaś przed samymi Niemcami, którzy musieli stanąć oko w oko z niedawnymi wydarzeniami. W latach 1945-1949 w ocalałym z alianckich nalotów Pałacu Sprawiedliwości w Norymberdze przeprowadzono tzw. „procesy norymberskie”, w których oskarżano m.in. o zbrodnie wojenne czy zbrodnie przeciwko ludzkości. Wśród oskarżonych znalazło się 21 głównych przedstawicieli hitlerowskiego reżimu, a w sumie skazano 185 osób. Można powiedzieć: mało. Właściwie kropla w morzu. Niemniej jednak było to początek niemieckich rozliczeń z własną historią, co w pełnym wymiarze zaczęło realizować dopiero pokolenie, które dorosło pod koniec lat 60. XX w.
Krok po kroku wprowadzono wielkie i potrzebne, ale niełatwe zmiany: w podręcznikach, programach nauczania czy narracji muzealnej. Słynna sala 600 jest udostępniona do zwiedzania (o ile nie toczy się tam aktualnie żadna rozprawa), ale warto także obejrzeć ekspozycję opowiadającą o tym jak z legislacyjnego punktu widzenia było to trudne przedsięwzięcie i jak wytyczyło nowe standardy w prawie międzynarodowym. Zarówno tutaj jak i w Hali Kongresowej dostępne są audioprzewodniki przygotowane w języku polskim. (Więcej tutaj)
Zabawa do białego (a właściwie niebieskiego) rana
Dokładnie pamiętając o swojej przeszłości, Norymberga intensywnie żyje współczesnością. Jest miastem wielu imprez i wydarzeń kulturalnych, spośród których ogromną popularnością cieszy się majowa Blaue Nacht. To absolutnie wyjątkowa noc! Dzieje się wtedy wiele sztuki, a goście bawią się w oświetlonych na niebiesko zabytkach. Do tego ulice i place też są niebieskie!
Największa scena rozstawiana jest na rynku, który na co dzień jest placem targowym z dziesiątkami straganów. Sprzedawcy oferują lokalne frankońskie wyroby, sery, wędliny, owoce i warzywa. W maju stoiska uginają się od szparagów, ponieważ Frankonia jest prawdziwym„spargelowym” zagłębiem. Nie brakuje też street-foodu z różnych zakątków świata. Wznosi się tu też ratusz miejski, kościół Najświętszej Marii Panny, a także Piękna (naprawdę piękna) Studnia będąca wysoką na 18 metrów ażurową konstrukcją.
Stojąc placu warto jednak mieć na uwadze, że został ona wytyczony w XIV wieku na miejscu… zniszczonej w czasie pogromu dzielnicy żydowskiej. Oczywiście zimą rynek zostaje przejęty przez tradycyjny, kolorowy, pachnący grzanym winem i oczywiście piernikami Jarmark Bożonarodzeniowy. Kto zaś szuka bardziej tradycyjnych doznań artystycznych do wyboru ma różne galerie sztuki, sceny teatralne a także operę.
Materiał powstał w ramach płatnej współpracy z Organizacją Turystyczną Norymbergi.
Na czas pobytu warto zaopatrzyć się w 48-godzinną kartę norymberską, która pozwala na bezpłatne korzystanie z komunikacji miejskiej (autobusy, tramwaje, metro) oraz darmowy wstęp do większości muzeów.
atrakcje Norymbergi, zabytki Norymbergi, co zobaczyć w Norymberdze, weekend w Norymberdze, Norymberga na weekend
Tekst: Beata Pomykalska
Fotografie: Paweł Pomykalski
Świetne, planowaliśmy dwa dni, ale coś się wydaje, że wszystkiego nie ogarniemy w tym czasie :).